ZDANIEM PIELĘGNIARKI
Co kilka miesięcy, nasz kraj obiega wiadomość, że gdzieś, tam, daleko od nas strajkują, protestują pielęgniarki…
Społeczeństwo się do tego chyba przyzwyczaiło…
Dziś, na jednym z portali, przeczytałam reportaż dziennikarki, która spędziła z pielęgniarką
jeden dzień, jeden dyżur, jedne 12 godzin…
Dla mnie… codzienność.
Tak jest. Tak pracujemy.
Przeczytałam również komentarze internautów pod artykułem.
Większość jest pochlebna. Jednak zdarzają się i takie (w reportażu pielęgniarka słowem się nie poskarżyła na zarobki, powiedziała tylko ile zarabia), które są nie tylko mało pochlebne ale i wrogie i lekceważące.
Dlaczego Polacy lekceważą zawód, od którego zależy ich życie i zdrowie?
Pielęgniarki, ze wszystkich zawodów medycznych, na studiach, mają najwięcej godzin wykładowych – więcej przez 5 lat niż lekarze przez 6 (o 100 godzin), więcej niż fizjoterapeuci i farmakolodzy.
Skąd wśród Polaków takie lekceważenie?
Przecież każdy z nas, ma wśród znajomych, przyjaciół, rodziny kogoś, kto pracuje jako PIELĘGNIARKA.
Ten zawód to nie wstyd, a ludzie, którzy go wykonują to nie odrzuty z lekarskiego, którym brakło punktów.
To ludzie, którzy chcą być pielęgniarkami…
Skąd więc taki brak szacunku przy jednoczesnej, często nagonce?
Mam swoją teorię…
Otóż…
Nie jesteśmy grupą zawodową mężczyzn, wyrywającą płyty chodnikowe i palącą opony.
Jesteśmy w większości kobietami, a te w Polsce są traktowane z lekceważeniem.
Mniej zarabiają, więcej muszą, więcej się od nich wymaga, muszą wyjść za mąż, dbać o dom,
wychowywać dzieci, pracować, bo czasy takie ,że biedny pan mąż na życie rodziny sam nie
zarobi, ale to nie jego wina tylko wina czasów, rządu, albo kto tam kogo chce.
Już strajk w CZD pokazał, co myśli o moim zawodzie społeczeństwo, media – jakby nie było to władza, rząd.
Proszę sobie przypomnieć jeden z postulatów – zwiększenie finansowania procedur. Tymczasem, po kilku miesiącach, cichcem się kombinuje jak je obniżyć. Tu wspomnę tylko, że MZ publicznie deklarował, że w nowym roku, czyli w tym, który teraz mamy, te procedury będą wyżej wycenione…
Mamy średnio po 50 lat.
Nie ma nas kto zastąpić.
Jeżeli pielęgniarka po studiach zarabia poniżej dwóch tysięcy, musi zapłacić za wszelkie kursy, specjalizacje, utrzymać się i wynająć pokój. Nie ma się co dziwić, że młodzi się nie garną do zawodu.
Nie ma się co dziwić, że rodzice im odradzają.
Ci sami rodzice, którzy krzyczą, że jesteśmy stadem rozwydrzonych bab, wiecznie pijących
kawę i takie tam inne…
Nic nie poprawi naboru na studia. Tu są potrzebne radykalne podwyżki.
Nie zembalowe grosze wypłacane w formie dodatku, którym ZZPiP zamknął nam drogę do
strajkowania, który dla rządu jest karta przetargową…
Wszak owa sławna podwyżka 1200zł (ja dostaje na konto 640zł), jest zagwarantowana
wypłatą z NFZ. A ten już przestaje istnieć…
Bierność naszych związkowych władz, liczenie na ministra Gowina itd, itd, pie……enie kotka
za pomocą młotka, jest niczym innym jak ochroną własnych tyłków i wysokich pensji… (20 000 to ja zarabiam w anestezjologii przez kilka miesięcy, więcej niż pół roku… Ciut mniej niż rok).
Teraz strajkuje Staszów.
I niech dziewczyny strajkują.
Niech odejdą od łóżek.
A wiecie dlaczego???
Bo jak NAS ludzie nie szanują, niech radzą sobie sami…
W końcu…
I tak nic nie robimy…
To i potrzebne nie jesteśmy…
A związek i izby niech milczą…
Moim zdaniem, prywatnym i daję słowo, że piszę je na trzeźwo – Panie pracujące w tych dwóch firmach (tak, ogromnie rozbudowanych, dobrze płacących firmach), zapomniały co to pielęgniarstwo.
Są oderwane od rzeczywistości…
Ot, taki sposób na dostatnie życie…
Trzymam kciuki za Staszów.
Monika Drobińska
29 marca 2017 r.