ZDANIEM PIELĘGNIARKI
Złota Ryj(a)
Kilka dni temu Polskę obiegła wiadomość o zwolnieniu pielęgniarki z pracy, która "ośmieliła" się powiedzieć, że pracuje w jednoosobowych dyżurach i nie jest to bezpieczne dla pacjenta.
Bo, że nie jest – zgodzi się każdy.
Nie ma co rozdrabniać się, ile ma pracy do wykonania, jak zaniedbuje pacjentów, jakim cudem jest w stanie uzupełnić dokumentację.
Nie jest w stanie i to wiemy wszyscy.
Pytanie nasuwa się jednak inne:
Czy głośne mówienie o pracy, która ma realnie w swoich rękach zdrowie i życie ludzkie jest etyczne i powinno być w jakikolwiek sposób karalne?
Moim zdaniem nie.
Szpitale to miejsca, w których ludzie powinni czuć się bezpiecznie.
Powinni mieć oparcie i fachową pomoc.
Jest jednak inaczej.
Brak kadr pielęgniarskich nawet nie stwarza namiastki poczucia bezpieczeństwa (przynajmniej w tych miejscach, gdzie dyżury są jednoosobowe).
Mam kilka pytań, ot tak pewnie retorycznych…
Będę wdzięczna za wszystkie odpowiedzi…
Czy milczenie o złych rzeczach nie jest przypadkiem przyzwoleniem na robienie złych rzeczy?
Czy reagowanie na krzywdę chorych i bezbronnych jest sprzeczne z prawem?
Przyzwoitość ludzka nakazuje reagowanie na krzywdę. Krzywdą dla naszych pacjentów jest brak kadr pielęgniarskich. Od lat się o tym mówi. Tylko każdy kolejny rządzący ma to w głębokim poważaniu.
Rozwiązania jakie się proponuje polskiemu pielęgniarstwu, to jak nieumiejętne leczenie trądziku – przypudrujemy i przez jakiś czas nie będzie widać.
Czy dyrekcja szpitala w Złotoryi opracowała procedurę, co ma robić pielęgniarka na jednoosobowym dyżurze w przypadku zatrzymania krążenia u pacjenta?
a) Ma dzwonić po pomoc? – Człowiek leży, czas upływa.
b) Ma naciągać adrenalinę? – Człowiek leży, czas upływa.
c) Ma rozpocząć masaż serca? – Człowiek, co prawda leży, ale tylko leży, bez adrenaliny, tlenu itd…
d) Ma stanąć na środku korytarza i krzyczeć "ratunku" ?
Bo jak nie ma takich procedur, to nie powinno być jednoosobowych dyżurów nawet sporadycznie. Bo jak zachoruje ktoś w ostatniej chwili (Jak śmiał? Jak może mieć ludzką sraczkę? Jak może mieć gorączkę, albo jak mógł sobie złamać nogę?) i nie może nikt przyjść do pracy, to albo jedna z pielęgniarek, z dyżuru nie idzie do domu, pracuje następne naście godzin albo oddziałowa bierze tyłek w troki i przypomina sobie pracę na odcinku.
W innym przypadku, była zgoda, nie tylko dyrekcji, ale przede wszystkim oddziałowej na jednoosobowe dyżury.
Czyli punkt widzenia zmienia się wraz z punktem doopy posadzenia.
Zadziwiający jest fakt, że kiedy nasi koledzy rezydenci mówili głośno o niebezpieczeństwie swojej pracy nikt ich nie zwalniał.
Czyli w Polsce jest tak, że jedna grupa zawodowa może piętnować anomalia w ochronie zdrowia, a druga nie może?
Z czego to wynika?
Ze sposobu postrzegania naszej grupy zawodowej.
Mamy tyle, na ile sobie pozwoliłyśmy.
Jednak czasy się zmieniają.
Ostatnie moje pytanie to:
Czy Izby Pielęgniarskie i ZZPiP udzielił pomocy prawnej zwolnionej pielęgniarce?
Należy mówić, że pracujemy w skrajnie trudnych warunkach, że jest nas dużo za mało, że biurokracja jest ważniejsza od naszych pacjentów, że nikogo tak naprawdę nie obchodzi, co zrobiliśmy przy pacjencie, byleby w karcie odhaczyć i pieczątkę przystawić.
W szpitalu nie liczy się pacjent, tylko wysokopłatna procedura, wykonana jak najtańszym kosztem.
I trzeba o tym mówić. Głośno.
Nie tylko dla ochrony własnego tyłka, ale przede wszystkim dla bezpieczeństwa naszych pacjentów.
Bo pielęgniarstwo to nie podpis w karcie, nie odhaczona procedura, nie wypełniona dokumentacja. Pielęgniarstwo to człowieczeństwo.
Jak ktoś tego nie rozumie, powinien pracować w fabryce śrubek a nie w dyrekcji szpitala…
Albo iść… do diabła.
Monika Drobińska, 4.04.2018 r.