Mam 23 lata pracy jako pielęgniarka. Z czego 4 lata na stacji dializ. Właśnie sie dzisiaj dowiedziałam, że w moim zakładzie pracy nie dostałam zapowiedzianej przez rząd podwyżki. Owszem, były u nas podwyżki, ale tylko u osób, które zarabiały mniej ode mnie. Czyli…koleżanki ,które świeżo przyszły do pracy dostały od 600-800zł /staż pracy 4-6 lat jako pielęgniarka, ale nie na stacji dializ/ wyrównania od października. Dostały również podwyżkę szefowa pielęgniarek, zastępca, oraz pracownicy na umowę zlecenie /ponieważ mieli najdłuższy staż pracy na stacjach dializ/. Tłumaczono nam dzisiaj, że resztę pieniążków dostaniemy w formie comiesięcznej premii. Moje obawy są ogromne, gdyż doskonale zdajemy sobie sprawę ze sposobu przyznawania premii. Są one niesprawiedliwe, nierzetelne i nie dla każdego. O czym mogłam sie w tym roku przekonać, ponieważ dostałam ją tylko raz i to w najniższej stawce /100zł brutto/. Proszę powiedzieć mi ,czy moje rozgoryczenie,żal, frustracja, poczucie dyskryminacji ma uzasadnienie, czy też powinnam cieszyć się tym,że w opgóle mam pracę?? Mam 2.300 zł brutto /od lutego tego roku/-to jest wszystko co dostaję. Stawka niezmienna co miesiąc. Bez znaczenia ile mam sobót przepracowanych,ile świąt. System dwuzmianowy. Często z przedłużeniem czasu pracy w nocy/płatne jako dodatek nocny/. Nie mam żadnych innych dodatków, ani stażowych, ani zmianowych, ani żadnych innych. Doprawdy nie pojmuje dlaczego jedne dostają dużo podwyżki za duży staż pracy, a inne za niespełna roczny. Ja ze swoim czteroletnim /na stacji/ plus 19 lat w szpitalu okazałam sie bezużyteczna.
Pozdrawiam serdecznie.