W ostatnim czasie przez media przewijały się informacje o masowych zwolnieniach lekarskich pielęgniarek i położnych. Można stwierdzić, że to nowy trend w polskim pielęgniarstwie i to na sporą skalę… Sytuacje te dotyczą Lublina, Łodzi, Białegostoku. Dyrektorzy szpitali zwołują konferencje prasowe, tłumaczą, że nie znają przyczyny masowych zwolnień. Jednocześnie proszą ZUS o kontrolę w zakresie zasadności zwolnień lekarskich…
Lublin
Masowe zwolnienia lekarskie wśród kadry pielęgniarskiej doprowadziły do podpisania porozumienia z dyrekcją. Pielęgniarki otrzymają 500 zł podwyżki od 1 maja 2018 roku i kolejne 500 zł od stycznia 2019 roku. Pielęgniarki wywalczyły jeszcze w porozumieniu zapisy dotyczące spraw pozapłacowych. Dziennik Wschodni donosił w dniu 28 maja:
Oprócz podwyżek ma być też jednomiesięczny okres rozliczeniowy, a nie trzymiesięczny – jak było do tej pory. Nie będzie zatem możliwości manewrowania godzinami pracy, bo zdarzało się, że w jednym miesiącu pielęgniarka przepracowała mniej godzin, ale już w kolejnym pracowała ponad siły. Teraz średnia w miesiącu ma być na poziomie 168 godzin. Ponadto umowy mają być zawierane na oddział, a nie na szpital, dzięki czemu pielęgniarka nie będzie mogła być „przerzucana” z oddziału na oddział.
Białystok
RMF informował w dniu 6 czerwca, że 80% pielęgniarek jednego ze szpitali przebywało na zwolnieniach lekarskich. Dyrekcja szpitala zaproponowała 165 złotych podwyżki dla pielęgniarek (332 – ze specjalizacją). Gazeta Wyborcza informowała:
Pielęgniarkom reprezentującym protestujące, w rozmowach z dyrekcją szpitala dziecięcego w Białymstoku udało się ustalić siatkę płac i wzrost wynagrodzenia od minimum 160 zł do niemal 500 zł w przypadku poszczególnych pielęgniarek oddziałowych. Wzrost wynagrodzeń miałby być uzależniony od stażu pracy.
Natomiast Gazeta Współczesna dodawała, że podpisane porozumienie gwarantuje nie tylko nową siatkę płac, ale też spełnienie naszych postulatów pozapłacowych. Chodzi np. o to, by pielęgniarki nie były przenoszone z oddziału na oddział, a dzieje się tak w sytuacji, gdy brakuje personelu. Inne udogodnienie, to zatrudnienie asystentów medycznych w szpitalu. Osoby te pomagałyby pielęgniarkom przy wykonywaniu czynności higienicznych przy pacjentach bądź podawały im posiłki. Dyrekcja obiecała, że podejmie starania, by zatrudnić taki personel.
Łódź
Ekspres Ilustrowany w dniu 16 maja informował, że na zwolnieniach jest ok. 110 pielęgniarek (ok. 60 anestezjologicznych i ok. 50 z bloku operacyjnego) z ok. 400 zatrudnionych w jednym z tamtejszych szpitali. Pielęgniarki oczekują, że dyrekcja dołoży im 20% do podstawy pensji.
Natomiast w innym z łódzkich szpitali na 37 pielęgniarek instrumentariuszek 30 przebywa na zwolnieniach lekarskich.
Pielęgniarski mem (nr 10) – à propos wynagrodzeń pielęgniarek i położnych w kontekście zwolnień L4 – publikujemy na stronie 11 bieżącego wydania.
Poniżej cytuję jeden z komentarzy na pielegniarki.info.pl
Komentarz na pielegniarki.info.pl:
"Nie dziwię się moim koleżankom, że wzięły zwolnienia lekarskie. Na moim oddziale pracują też chore, przepracowane koleżanki. Ja jestem już po jednej operacji kręgosłupa. Niedomaga mi kolejny poziom. Podudzie mam jak z waty. Niedomaga mi staw barkowy. W domu wielokrotnie budzi mnie ból. Nie wiem, jak ułożyć kończynę. Przyjmuję pozycję na boku z kończyną na poduszce i zasypiam. Budzę się, gdy mimowolnie zmieniam ułożenie.
Pracuję. Moje koleżanki też ledwo łażą. Dyrekcja nie pyta, jak można nam pomóc. Choćby dostać się do lekarza specjalisty i na rehabilitację bez kolejki. Jak już masz skierowanie na rehabilitację, to doczekasz się jej za rok. A ja teraz jestem chora. Jak mam być pielęgniarką z klasą, gdy nikt nie dba o moje zdrowie?
Jest nas tak mało, a będzie jeszcze mniej. Nawet turnus rehabilitacyjny byłby wskazany w ramach dodatkowego urlopu na poprawę zdrowia. Nikt nie inwestuje w nasze zdrowie. Potem się wszyscy dziwią, że pielęgniarki takie chorowite. Nasza praca w większości odbywa się "na akord" – tak, że nogi można połamać. Żadnego szacunku ze strony pacjentów i ich rodzin. Nawet śniadania nie można spokojnie zjeść, bo ktoś czegoś w danej chwili potrzebuje. Z pełną buzią biegnie się do chorego. Gdy rodzina się zjawia, to zwykle ma pretensje, bo moje miejsce jest przy pacjencie. Powiada, że mogę zjeść później. Zaczyna niedomagać żołądek. Proszę mi powiedzieć, w jakim jeszcze zawodzie tak się jest traktowanym…"
Mariusz Mielcarek