Jesteś kobietą.
Nie spałaś pół nocy, dziecko mydła się najadło i wymiotowało pół nocy , w dodatku dostałaś okres i nawet paracetamol Ci nie pomógł.
Ranek więc masz koszmarny.
Jak zombie w łazience nakładasz na siebie masę tynku , żeby zatuszować cienie pod oczami. Tuszem wydłużasz rzęsy–tylko oczy Ci widać zza maski w pracy.
Jest minus dziesięć. Auto odpala Ci za którymś razem, dzielnie skrobiesz szyby—płytą CV , szybciej i dokładniej. Ręce kostnieją, bo znowu rękawiczki ktoś Ci ukradł…
Przed szpitalem nie masz gdzie zaparkować… Pięć minut póżniej niż zwykle i zero miejsca. Wciskasz się dwudziestoletnim samochodem między nowe BMW a jeszcze nowszego Nissana. Masz w doopie., że ich właściciele będą musieli się teleportować do środka , bo nijak drzwi nie otworzą.
Biegniesz na blok. Po drodze zaliczasz szatnię. Żeby odzyskać 5 minut straty, na prywatne ciuchy narzucasz fartuch, na nogi drewniaki i biegniesz po schodach , w górę , przebrać się raz jeszcze.
Tu mówisz tego dnia kolejny raz :
–Ja pierdolę…
Nie ma ciuchów Twojego rozmiaru.
Masz wybór.
Albo wciśniesz się w eskę i przez cały dzień będziesz mieć ściśnięte cycki , albo utoniesz w XL.
Wybierasz opcję drugą.
Wpadasz na sale. Odpalasz aparat.
Test.
Patrzysz na niego jak ufoludek, kiedy niby wszystko zrobiłaś ok, a ten uparty sprzęt , porozumiewając się z Tobą komunikatami na ekranie pisze—-Nieszczelność układu.
—Ja pierdolę.
Sprawdzasz pojemnik z wapnem. test, znowu nieszczelność., wymieniasz rury, znowu nieszczelność, filtr…
Przeszło…
Szykujesz leki do ogólnego.
—Ja pierdolę.
Zasuwasz z prędkością światła do lodówki po zwioty.
Na śluzie jest już Twój pacjent.
Wyciągasz z kieszeni mini deskorolkę i z prędkością światła , z uśmiechem na ustach , mkniesz przesz blokowy korytarz po pacjenta.
Przedstawiasz się, zadajesz kilka pytań, min najważniejsze, czy człowiek jest na czczo ( z nadzieją , że może kawę wypił:)), patrzysz na paznokcie… Czarny lakier.
—Ja pierdolę.–znowu myślisz sobie, bo już wiesz, że pulsoksymetr będzie miał problemy z odczytaniem saturacji…
Na sali dalej jesteś kompetentna, miła , uśmiechnięta, żartujesz i już widzisz, że kolejne
" Ja pierdolę" jest usprawiedliwione.
Zakładasz różowy wenflon. Za trzecim razem.
W trakcie intubacji dociera do Ciebie, że Twoje na czczo i na czczo pacjenta to dwie inne rzeczy. Po wyglądzie wymiocin zazdrościsz wypitej kawy. Ty nadal próbujesz żyć bez niej….
Jest jedenasta.
" Ja pierdolę " powiedziałaś już kilkanaście razy. Quf było w myślach kilkanaście. Do końca dyżuru jeszcze daleko, a Ty już w ramach pokuty będziesz musiała cały miesiąc na różaniec zasuwać. Inaczej do piekła trafisz. Tu zaczynasz się zastanawiać, czy piekło jednak nie jest dobrym wyborem. Wszystko wszak od ekipy w kotle zależy :).
Potrafisz przeklinać w myślach w uśmiechem na twarzy.
Spryskujesz maskę skinseptem, kiedy Twój następny pacjent, do planowego zabiegu, śmierdzi tak, że przez moment oprócz
" ja pierdolę" zaczynasz Koreę podejrzewać o wypuszczenie broni biologicznej.
Do piętnastej kilkadziesiąt quf i pierdolnięć przewija Ci się w myślach.
O innych słówkach nawet nie wspomnisz.
Planujesz najbardziej perwersyjne morderstwa . W myślach ćwiartkujesz albo zakopujesz żywcem wszystkich—współpracowników , przełożonych, pacjentów i rodzinę.
Pod koniec dnia , wyżyłowana i wypluta przez system, zadajesz sobie pytanie:
—Po kiego uja ja to robię???
Samochód odpala bez problemu.
Nie skrobiesz szyb.
Wracasz do domu.
Oddychasz.
Wracasz do rodziny.
Zrobisz z dzieckiem lekcje, spędzisz cudowne chwile w sypialni..
No więc po kiego?
Bo to kochasz.
Choć Cię wqufia , ciągnie czasem w dół , choć w tajemnicy przed światem popłaczesz pod prysznicem, choć czasem jesteś zła na los, że przegrałaś walkę ze śmiercią i ta cholera zabrała Ci pacjenta , o którego walczyłaś tak długo, nie czując bólu w naciągniętych barkach, w zdrętwiałych od uciskania klatki piersiowej dłoniach…Choć czasem masz dość i chcesz wykrzyczeć całemu światu swoje słowa, z nadzieją , że wreszcie gdzieś tam, na górze, ktoś Cię usłyszy i doceni…Że powiedzenie głośno:
–JESTEM PIELĘGNIARKĄ !!!
sprawi, że ludzie popatrzą na Ciebie z szacunkiem….
Czyli raz jeszcze :
Po kiego uja nie śpisz w nocy, pozwalasz, żeby Cię obrażano, narażasz się na stres , zgadzasz się na złe traktowanie, pozwalasz na ploty, pomniejszanie Twoich kwalifikacji, na przycinki, na rzyganie na Twoje buty , plucie i rękoczyny?
I na wiele innych rzeczy.
Bo to kochasz.
Bo kochasz tę pokręconą robotę.
I bez niej nie mogłabyś żyć…..
Monika Drobińska 3 marca 2018 r.