Zamiana w grafiku pretekstem do szykan wobec pielęgniarki. Rolę w tym procederze pielęgniarki oddziałowej ustalił sąd…
Fragmenty uzasadnienia do wyroku Sądu Najwyższego.
Sąd Okręgowy uznał, że pielęgniarce w okolicznościach niniejszej sprawy, nie można było przypisać ciężkiego naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych, a zatem zachowania cechującego się między innymi winą umyślną czy rażącym niedbalstwem.
W zachowaniu pielęgniarki nie można doszukać się ani złej woli, ani działania umyślnego ukierunkowanego na wyrządzenie szkody pracodawcy. Sposób jej postępowania świadczył o braku lekceważącego stosunku do obowiązków pracowniczych.
Sąd odwoławczy zauważył, że przyczynami rozwiązania umowy o pracę na podstawie art. 52 § 1 pkt 1 mogą być szczególnego rodzaju, zawinione uchybienia pracownicze, które spowodowały zagrożenie interesów lub istotną szkodę w mieniu pracodawcy. Mogą one być zakwalifikowane do kategorii ciężkiego naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych, jeżeli przy tym można przypisać pracownikowi niesumienność bądź nierzetelność lub nieuczciwość albo nielojalność powodującą utratę zaufania pracodawcy do pracownika i niemożność dalszego zatrudnienia w zakładzie pracy.
Sąd Okręgowy ocenił, że strona pozwana budowała stan faktyczny opierając się na błędnym założeniu, że nieświadczenie przez powódkę pracy 25, 26 i 31 stycznia 2020 r. mimo wyznaczenia jej dyżuru, było działaniem samowolnym, mającym miejsce bez wiedzy pielęgniarki oddziałowej. Przeczą temu jednak zebrane w sprawie dowody.
Sąd odwoławczy wskazał, że 23 stycznia 2020 r. miała miejsce rozmowa telefoniczna między powódką a pielęgniarką oddziałową I. P., która trwała ponad 40 min. Trudno wyobrazić sobie, by w tak długiej rozmowie dotyczącej problemów powódki związanych z sytuacją zdrowotną córki mieszkającej w Niemczech, nie została poruszona kwestia dyżurów, które miały mieć miejsce za kilka dni.
Pielęgniarki z oddziału, w tym pielęgniarka oddziałowa, posiadały wiedzę o sytuacji rodzinnej powódki. Nie ma zatem żadnych podstaw aby przyjąć, że w 40-minutowej rozmowie, na dwa dni przed dyżurem powódki nie dokonano ustaleń odnoszących się do tej kwestii. Pielęgniarka oddziałowa w zeznaniach twierdzi, że w ogóle nie przypomina sobie takiej rozmowy, co już wyklucza wiarygodność jej zeznań odnoszących się do jej przebiegu. Nie sposób bowiem założyć, że takie rozmowy z powódką, dotyczące jej problemów rodzinnych, wykonywane w trakcie urlopu były na porządku dziennym.
O tym, że zamiany dyżurów były zwyczajem świadczył też, zdaniem Sądu odwoławczego, fakt, że M. J. i G. S. zgodziły się zastąpić powódkę bez odnotowywania tego w grafikach. Gdyby twierdzenia pielęgniarki oddziałowej dotyczące konieczności odnotowywania w grafikach zmian w dyżurach przez oddziałową były prawdziwe, to żadna z pielęgniarek bez dokonania tych poprawek w dokumentach nie zgodziłaby się przecież pełnić dyżuru za inna osobę, narażając się na odpowiedzialność dyscyplinarną.
Takich zmian w grafiku nie odnotowano również w momencie odpracowywania przez powódkę dyżuru za G. S.. Należało zatem przyjąć, że doraźne zamiany nie były rejestrowane przez oddziałową. Sąd drugiej instancji zauważył przy tym, że wobec G. S. nie wyciągnięto żadnych konsekwencji z tytułu nieobecności na wyznaczonym dyżurze, który pełniła za nią powódka.
Nielogiczne byłoby też założenie, że pielęgniarka oddziałowa nie miała świadomości jakie osoby pełnią dyżur na zarządzanym przez nią oddziale, kto podpisuje się w dokumentacji medycznej i kto figuruje w raportach.
I. P. zeznała, że nie sprawdzała, czy w raportach wpisywane były osoby, które faktycznie dyżuru nie pełniły. Stawia to pod znakiem zapytania kwestię prawidłowości w zarządzaniu tak specyficzną jednostką jaką jest oddział szpitala, w której dbałość o zachowanie wszelkich procedur jest istotnym elementem ochrony zdrowia i życia pacjentów. Oddziałowa argumentowała, że mogła zamiany nie zauważyć, gdyż miała miejsce w weekend, kiedy to ona ma wolne. Jest to nieprawda, gdyż dyżur 26 stycznia np. skończył się w poniedziałek a zatem w dzień gdy oddziałowa już była w pracy i przejmowała dokumenty a 31 stycznia zaczynał się w piątek.
Nielogiczne byłoby też przyjęcie, że pielęgniarka oddziałowa przez tydzień nie zauważyła niepodpisanej przez powódkę listy obecności. Skoro powódka była nieobecna a listę podpisała dopiero po powrocie z Niemiec, to na liście obecności były puste okna. Gdyby pielęgniarka oddziałowa nie wiedziała o zamianie dyżurów, to z pewnością dążyłaby do wyjaśnienia kwestii nieobecności pracownika na dyżurze i braku podpisu na liście obecności. Zaakceptowanie zatem twierdzeń pozwanego w zakresie niewiedzy oddziałowej o zamianie dyżurów stawiałoby pod znakiem zapytania kwestię prawidłowości zarządzania oddziałem, zabezpieczania dyżurów i świadomości oddziałowej jak realizowane są jego zadania.
Takich założeń jednak czynić nie sposób, gdyż ustalenia dotyczące wiedzy i świadomości pielęgniarki oddziałowej w istotnych kwestiach wynikają z dowodów, z logiki i doświadczenia życiowego, ale także z faktu, że dotyczą pracy na oddziale szpitalnym, na oddziale, na którym wszystkie procedury muszą być przestrzegane i który musi być zabezpieczony na wypadek nieprzewidzianych nieobecności.
To wszystko prowadzi do jednoznacznego wniosku, że zamiana powódki na dyżury z innymi pielęgniarkami odbyła się za zgodą przełożonej. Przyjęcie bezkrytyczne wersji pielęgniarki oddziałowej przez pozwanego należy ocenić jako działanie celowe, usprawiedliwiające wyciągnięcie konsekwencji wobec powódki.
Sąd Okręgowy w pełni podzielił ustalenia dokonane przez Sąd Rejonowy, że praktyka zamieniania się na dyżury na oddziale, na którym pracowała powódka miała miejsce od lat, również na innych oddziałach. Wspominali o tym przesłuchani w sprawie świadkowie. Prawdopodobnie dyrektor szpitala nie wiedział o niej. Nie jest to niczym szczególnym, biorąc pod uwagę że zarządza tak dużą jednostką jaką jest szpital i nie wszystkie zdarzenia, które mają miejsce na oddziałach, czy w innych komórkach, funkcjonujących w ramach zakładu pracy pozostają w zasięgu jego wiedzy.
Zatem, jeśli taka praktyka była stosowana i bezpośredni przełożony ją akceptował, wyraził na zamianę dyżurów zgodę i wiedział, że powódka ma problemy rodzinne, to nasuwa się, zdaniem Sądu drugiej instancji, pytanie:
Tym bardziej, że pracodawca miał świadomość, iż pielęgniarka miała poważne problemy rodzinne. Jest to zwyczajna lojalność pracodawcy wobec pracownika, który znalazł się w trudnej sytuacji życiowej i musiał skorzystać z wolnego dnia. Zasłanianie się możliwością wykorzystania urlopu na żądanie jest przeciwskuteczne, gdyż świadkowie jednoznacznie zeznali, że urlopy na żądanie nie były wykorzystywane z uwagi na to, iż wiązały się z koniecznością dodatkowych godzin dla innych pracowników, co z kolei generowało dodatkowe wynagrodzenie, jakie musiałby takim pracownikom wypłacić pracodawca. Nie od dziś jednak wiadomym jest, że szpitale borykają się stale z problemami finansowymi, zaś kwestia wynagrodzeń jest od lat kwestią wysoce problematyczną.
Sąd Okręgowy zwrócił uwagę na sposób postępowania pozwanego, który zwalniając powódkę uczynił to z pominięciem próby uzyskania wyjaśnień, a nawet zwykłej rozmowy poprzedzającej zwolnienie. Należy to ocenić krytycznie jako brak szacunku i lojalności pracodawcy do pracownika, która to lojalność obowiązuje obie strony stosunku pracy. Pozwany szpital naruszył zasady trwałości zatrudnienia, lojalności i szacunku dla pracownika, ale też obiektywizmu przy podejmowaniu tak drastycznych dla dalszego życia człowieka. Decyzja o rozwiązaniu z powódką stosunku pracy i sposób jej zakomunikowania sprawia wrażenie odwetu co niewątpliwie narusza normy moralno-obyczajowe obowiązujące w stosunkach pracowniczych.
Decyzja miała charakter arbitralny, i jak się zdaje podyktowany subiektywnymi uprzedzeniami podmiotu dokonującego zwolnienia. Zamiana dyżurów została przez dyrektora pozwanego szpitala wykorzystana do zwolnienia powódki. Świadczy o tym pośpiech w podejmowaniu decyzji oraz brak identycznych decyzji w odniesieniu chociażby do G. S., którą powódka zastąpiła „odpracowując” dyżur ale też pielęgniarki oddziałowej za brak kontroli w zakresie dyżurów.
Wszystko to doprowadziło do podzielenia stanowiska Sądu pierwszej instancji i przyjęcia przez Sąd Okręgowy, że nie było podstaw do tego, by rozwiązać z pielęgniarką stosunku pracy w trybie art. 52 § 1 pkt 1 k.p.
źródło: sn.pl