Komentarze użytkowników z wrześniowego (papierowego) wydania miesięcznika branżowego pielęgniarek i położnych, który jest kolportowany do 600 szpitali w Polsce:
- I znów tylko płakać nad naszym losem. Jakim prawem te panie decydują o całym środowisku? Wielokrotnie była mowa, że po włączeniu dodatku nawet magistrzy ze specjalizacją nie dostaną żadnej podwyżki w związku z ośmieszającą nas siatką płac.
W moim szpitalu dyrekcja już włączyła dodatek w zeszłym roku. I co? Żadna z nas nie dostała ochłapów pod tytułem 20% od należnego wynagrodzenia ustawowego. I żeby nie było tak wesoło, to do podstawy nie wchodzi 1600 złotych, tylko odliczone jest brutto brutto i pomniejszone o średnią wypracowaną przez pielęgniarkę nocy i świąt. Tak więc na tzw. rękę wyjdzie to samo, co byśmy dostawały z dodatkiem niewłączonym.
Reasumując: za sprawą ministra i – chciałam napisać – "naszych" przedstawicielek (ale one moimi nie są) walczymy dwa razy o to samo! Czy nasze środowisko nie zasługuje na szacunek? Chyba jednak nie, bo skoro "nasze" przedstawicielki robią nas w tzw. konia, to czego się spodziewać po reszcie?
- Jakim prawem 3 osoby decydują za środowisko prawie 30-tysięczne? Pytam: jakim prawem? Co to za dyktatura? Dlaczego chcecie nam zabrać z tego, co dał wcześniej minister Zembala? Teatr 3 aktorów, a ręka rękę myje – jak wam nie wstyd? Aż tak wam zależy na stanowiskach? Czy nie rozumiecie, że nie ma ludzi do pracy w pielęgniarstwie? Drogie koleżanki i koledzy, dość pracy na wielu etatach i kontraktach!
- No i załatwili nas, podpisując wczoraj między sobą porozumienie! Włączyli zmniejszone "zembalowe" do pensji – dla nich satysfakcja, bo nie będzie tzw. "zembalowego" danego przez Platformę Obywatelską, co dla PiS-u jest teraz ważne. Ponadto mamy, jak wynika z porozumienia, zakaz protestów do roku 2022 – jakim prawem? Po co więc mamy związki?
Lublin: brawo! – odważnie – mimo, że samotnie. Strajk, a nie L-4! Szkoda, że nadal nic nie robimy wspólnie w całym kraju celem poprawienia warunków płacy i pracy, a jest co robić w tym zakresie! Wyczuli naszą słabość i grają na czas, na swoje wybory samorządowe – to porozumienie nic nowego nie wnosi, a związuje nam ręce.
- I tak na domiar złego dodatkowo straciliśmy poparcie społeczne. Usłyszeli: 4 x 400, a teraz kolejne 1100, czyli suma to 2700 zł (ogólna zazdrość!). Nikt nie sprostował i nie wyjaśnił, że pierwsza suma jest brutto brutto obok podstawy, a druga – to ta sama pula, tylko pomniejszona i inaczej zatytułowana.
Każda podwyżka powinna być do podstawy zaszeregowania, a nie obok, bo potem można zrobić z nią to, co teraz zrobiono, czyli dać dwa razy to samo. Czy mam uwierzyć, że w roku 2015 nie byliście w stanie przewidzieć takiego scenariusza? No cóż, gratuluję sprytu i finezji ministrowi Szumowskiemu – same się o to prosiłyśmy – nauczka na przyszłość, tylko że wiele pielęgniarek nie ma czasu, bo już na nie czeka anemiczna emerytura. Panie negocjatorki, jesteście winne sprostowania w mediach!
- Dlaczego Panie utajniły treść negocjacji i pod osłoną nocy podpisały coś, na co nie ma zgody środowiska? Gdzie konsultacje z regionami? Nasze szpitalne związki nie znały szczegółów rozmów. Wasze działanie to dyktatura, a przecież podobno mamy demokrację. Dwie osoby decydują o losie 30 tysięcy – czy one czują się bogami?
- Rząd zrobił nas "w jajo", a "panie w czepkach" przede wszystkim. Powinnyśmy wszystkie przystąpić do ogólnopolskiego strajku i "panie w czepkach" wymienić na normalne.
Gdzie minimalna pensja? Pracodawcy zacierają ręce po tym porozumieniu, bo minimalną osiągną teraz prawie wszystkie pielęgniarki i położne oprócz magisterek ze specjalizacją, którym będzie jeszcze pewnie brakowało do minimalnej pensji zasadniczej.
A teraz apel do młodych dziewcząt: zapomnijcie o tym zawodzie. "W jajo" robią nas już od 63 lat, od zakończenia II wojny światowej. Lepiej pracować na kasie w Lidlu niż za te pieniądze ponosić taką odpowiedzialność, babrać się w bakteriach, wydalinach, wydzielinach, znosić impertynencje pacjentów, humory panów lekarzy itd. Za te grosze. Specjalizacje za własne pieniądze, kursy przeróżne, studia za własne pieniądze, stracony czas, dyżury nocne, świąteczne – za marne grosze. Czas odebrany dzieciom. Uwierzcie mi – nie warto!
Czytaj więcej komentarzy…
Komentarze