Pielęgniarki i położne o sankcjach przełożonych i ostracyzmie w przypadku przebywania na zwolnieniach lekarskich…
Mobbing, który spotkał mnie – młodą położną – za każdym razem gdy „ośmielałam się” zachorować i nie przyjść do pracy sprawił, że wielokrotnie chciałam odejść z zawodu. Nawet po kontuzji chciałam wracać na oddział o kulach, bo okres urlopowy i nie ma kto pracować, a nadgodzin szpital nie zapłaci. Teraz często stoję przed wyborem – zadbać o zdrowie fizyczne, kosztem zdrowia psychicznego i „nasłuchania się”, czy chronić psychikę i iść do pracy chorym, czego i tak nikt nie doceni, a jest to traktowane jak coś oczywistego.
- Oj prawda. Chore i jęczące na dyżur chodzą „bo grafik”. Nie dochodzi do nich że pies z kulawą nogą ich nie wspomni gdy odejdą.
- No tak jest niestety, szczera prawda.
- Młode dyspozycyjne? Śmiechu warte… Nasze właśnie dwie są w ciąży. I co? Grafik leży o kwiczy. Wyłączone są na minimum 2 lata.
- Gdyby w naszym zawodzie był roczny urlop dla poratowania zdrowia jak mają nauczyciele to też mniej pielęgniarek by chorowało. My jesteśmy gorzej narażone na stres i różne choroby niż nauczyciele.
- A co da rok jak wrócisz i po dwóch dyżurach znów padniesz na twarz? Będzie bolało jeszcze bardziej, bo odzwyczaisz się od nocek, wymuszonych pozycji i zapieprzania.
- Dokładnie! Po prawie 35 latach pracy… wiem jedno, że jeżeli o Siebie sama nie zadbam to nikt tego za mnie nie zrobi. Więc dbajmy o Siebie to może jeszcze skorzystamy na emeryturze z życia. Ani przełożeni a tym bardziej zakład pracy nie podziękuję nam za ciężką i stresującą pracę!
- No tak, bo przecież za nas ktoś musi przyjść do pracy a to już robi się kłopocik. Najlepiej jakbyśmy były robotami, które nie chorują i nie biorą zwolnień.
Jestem w innej sytuacji. Dopadło mnie choróbsko. Otrzymałam ogrom wsparcia i pomocy ze strony koleżanek z pracy, a zwłaszcza ze strony oddziałowej. Nigdy nie odczułam, że przeze mnie są kłopoty. Zawsze pomoc i słowa pocieszenia. Nigdy tego nie zapomnę!
Ja również nie odczułam, jak zachorowałam. Otrzymałam dużo wsparcia zarówno od pielęgniarki oddziałowej, ordynatora i moich najlepszych koleżanek.
Najgorsze, że osoba przychodząca do pracy chora myśli tylko o sobie. To, że zaraża inne osoby to dla niej nie ważne.
- Jakby nie mówić, w naszym zawodzie często się zdarzały takie sytuacje, iż nie mogę sobie ,,pozwolić” na L-4, z obawy o grafik (co powiedzą, pomyślą koleżanki, kierownictwo itp.) Może, to dziwnie zabrzmi, ale to chyba wpisane w nasz zawód? Spolegliwość… Żenujące, smutne.
- Prawda tylko pracować, pracować i jeszcze raz pracować.
Zachowano oryginalne brzmienie komentarzy.
źródło komentarzy: facebook.com/PortalPielegniarekiPoloznych