Historia pielęgniarek i położnych
Na facebookowym fanpage’u Ogólnopolskiego Portalu Pielęgniarek i Położnych opublikowaliśmy zdjęcie sprzed lat przedstawiające pielęgniarkę podczas pracy wraz ze szklanymi butelkami z krwią. Poniżej prezentujemy ilustrację.
Zapytaliśmy naszych obserwatorów czy pamiętają te czasy, w swojej praktyce zawodowej. Poniżej przestawiamy kilka wspomnień pielęgniarek i położnych.
- Pamiętam tą „technikę” od 1967r. Było bardzo ciężko, biednie, ale między nami, pielęgniarkami relacje były rodzinne. Pracowałam na oddziale niemowlęcym, w nocy często prałyśmy pieluchy, schły na kaloryferach, a maglowałyśmy siadając na nich. Deseczki owinięte watą i gazą pod rączki z kroplówkami…i więcej takich pomocnych rzeczy. Oddział pełen dzieci, leżały też w wanienkach, gdy nie było wolnego(rzadko) łóżeczka lub drewnianych szufladach, wyłożonych sprawnym kocykiem. Ale ten trud i doświadczenie pomogły w dalszym życiu zawodowym. Wzajemnie sobie pomagałyśmy, w trudzie był uśmiech i satysfakcja. Pozdrawiam „staruchy”. – pielęgniarka Iwona
- Pamiętam te butelki, moczenie sond żołądkowych w wiaderku. Talkowanie rękawiczek i robienie wacików na nocach. Mimo wszystko piękne wspomnienia. Pozdrawiam wszystkich. – pielęgniarka Ewa
- Było ciężko, ale cudownie tworzyliśmy jedną wielką rodzinę, niektóre przyjaźnie przetrwały do dziś, w obecnym czasie jest o wiele gorzej, jest zazdrość, obłuda, nie ma tych wartości co kiedyś, że jedna za drugą stała murem. – pielęgniarka Mirka
- Tak, pamiętam jak w drugiej klasie w czasie praktyk, myłyśmy te butelki z resztkami krwi, wcześniej moczone w wannie pełnej wody, która to zabarwiona krwią wlewała się nam pod rękawiczek. – pielęgniarka Dorota
- I pomyśleć! Jak pracowało się bez venflonów? Zwłaszcza na oddziałach dziecięcych? Ale czasy były fajne. Bez wyścigu szczurów! Bez donosicielstwa. Były jedne wspólne rodziny. Przynajmniej w mojej pracy! – pielęgniarka Iwona
- Ja pamiętam, jak trzeba było myć i gotować gumowe aparaty do kroplówek, bo nie było plastikowych. Po wygotowaniu w sterylnych rękawiczkach się składało gumowe dreny i łączniki. Gaziki się moczyło, prało i gotowało w roztworze z wodą utlenioną i smród tego lizolu i eteru wszędzie. Ale to prawda było jak w rodzinie , pozdrawiam moje koleżanki i życzę zdrowia, dużo siły i wytrwałości w tych trudnych czasach. – pielęgniarka Stanisława
- Pamiętam czyszczenie igieł ze skrzepów po przetoczeniu lub pobraniu krwi. Najpierw przepłukanie strzykawką pod ciśnieniem, a po umyciu prostowanie igieł, moczenie i sterylizacja. Po końcówce ostrza było wiadomo czy zastrzyk będzie bolesny czy też nie. No i sterylizacja narzędzi i słoików na pensety w podręcznych autoklawach. Chroniczny brak sprzętu jednorazowego użycia był do późnych lat 90-tych. – pielęgniarka Małgorzata
- Robienie wacików, gazików i podpasek na nocach… sterylizacja narzędzi, igieł i kieliszków do leków na nocach… Pieluchy tetrowe, gotowanie mleka i posiłków w kuchenkach na oddziałach… Pracy było huk i nikt nie narzekał. – pielęgniarka Bożena
- I te biurka w dyżurkach… a przy nich często metalowy, obracany taboret. I książki raportów. Żadnych komputerów tylko służbowy zenith z przydziału (chyba raz na kwartał) i ręcznie pisany raport! – pielęgniarz Darek
Prosimy o przesyłania Waszych archiwalnych zdjęć oraz historii pielęgniarskich na adres meilowy: [email protected].