Pielęgniarki wspominają sterylizację sprzętu wielorazowego użytku
Nocna zmiana zawsze myła i sterylizowała. Zaczynałam w 1981 roku na oddziale dziecięcym i to wkuwanie się w główkę niemowlaczków nie było przyjemne. Ale cóż tak było. Nie to co teraz wszystko super i niczego nie braknie- jest sprzęt jednorazowy. Pozdrawiam serdecznie koleżanki po fachu. Szczególnie absolwentki LM Brodnica no oczywiście rocznik 1961.
Oj, pamiętam również, gotowanie igieł, strzykawek, zgłębników, cewników… mycie, suszenie, talkowanie rękawiczek. Robienie gazików, wkładek z ligniny i jeszcze mnóstwo innych czynności. Tak naprawdę było mnóstwo rzeczy dodatkowo do wykonania.
Suszenie rękawiczek oczywiście na żeliwnym żeberkowym kaloryferze.
Pracowałam na takich igłach i nie miałam żadnych problemów. W jednym był tylko problem. Niewłaściwie przygotowanie igieł do sterylizacji. Każdą trzeba było przepłukać i przy sprawdzaniu końcówek – haczyki wyrzucić. Nie piszcie takich tekstów, bo wygląda, że pielęgniarki to dno i pacjenci przez to cierpieli. W tamtych czasach musiałyśmy radzić sobie z tym co miałyśmy do dyspozycji.
Dokładnie, odruch przy myciu – sprawdzania igieł, czy są z zadziorą jak były takie to do wyrzucenia.
Pielęgniarka wspomina łączniki Luer i Record. To była zabawa w dopasowaniu sprzętu do iniekcji
Zaczęłam pracę w 1979 roku na noworodkach. Gdy urodził się wcześniak poniżej kilograma trzeba go było podkuć igłą 5 – metalową a żeby sprawdzić czy jestem w żyle robiło się pręcik z waty i wkładało w otwór. Jak był czerwony ulga, jestem w żyle. Do pracy gołe ręce później niekiedy rękawice, sterylizacja, gotowanie strzykawek i igieł.
A do tego jeszcze łączniki Rekord i Luer. Przycinanie wężyka od kroplówek na strzykawki z końcówką Record bo igły były luerowskie i miały za luźną nasadkę, a przy tym trzeba dopilnować, żeby wszystko było zrobione z zasadami sterylności. To była sztuka.
Pielęgniarki oprócz pracy przy pacjencie musiały przygotować sprzęt do sterylizacji: mycie igieł,strzykawek oraz wszystkich potrzebnych narzędzi, które musiały być posłane do sterylizacji aby były jałowe. Gaza była cięta i z tych kawałków składało się różnej wielkości gaziki, które potem dawało się do sterylizacji.
Też z takim sprzętem pracowałam. Rękawiczki gumowe myło się i suszyło, talkowało. W rękawiczki wkładało się gazę albo kawałek kartonika i tak przygotowane rękawice pakowano w serwety do puszki i do sterylizacji na blok operacyjny. Super czasy.
Mam mały sterylizator, igły i strzykawki w nim. Z sentymentu. Nie pozbyłam się jeszcze.
Pracowałam na takim sprzęcie na noworodkach, gdzie było bardzo dużo dzieci – następnie na wcześniakach – podłączanie kroplówek igłami z zadziorami, mocowanie przy pomocy gazika i plastra. Gotowanie sond do karmienia, przekłuwanie i gotowanie smoczków.
źródło: Facebook pielegniarki.info.pl