Pielęgniarka na kolonii przeżyła horror.

7 min czytania
AktualnościOrzecznictwo sądowePraktyka zawodowa
Pielęgniarka na kolonii przeżyła horror.

Pielęgniarka została zatrudniona na koloniach…

Redakcja Ogólnopolskiego Portalu Pielęgniarek i Położnych przytacza fragmenty wyroku sądowego, który zapadł w Sądzie Okręgowym. Kolejny fragment przedmiotowego wyroku opublikujemy na pielegniarki.info.pl w dniu jutrzejszym – 26 maja 2024 o godz. 8.00.

Wieczorem dzieci przebywające na kolonii zaczęły wymiotować. Pielęgniarka i ratownik medyczny (zatrudnieni przez organizatora) udzielali im pomocy, podali kroplówki, ale liczba dzieci z niepokojącymi objawami zaczęła się zwiększać. Opiekunowie zdecydowali się wezwać pogotowie ratunkowe.

O godz. 22:01:46 pielęgniarka zadzwoniła na pogotowie po raz pierwszy. Dyspozytor medyczny w rozmowie trwającej 6 minut i 50 sekund odebrał zgłoszenie. Zgłaszająca podała, że pomimo próby poradzenia sobie własnymi środkami stan wymiotującego dziecka nie poprawia się. Dyspozytor zapytał rozmówczynię o adres, stan dziecka, a następnie zapytał, czy nie dysponują „własnym transportem” w celu przewiezienia dziecka do szpitala, po czym poinformował, że trzeba będzie poczekać na karetkę, bo mają dużo różnych zdarzeń. Pielęgniarka poinformowała dyspozytora, że nie wie, czy nie będzie więcej takich przypadków, bo właśnie przyszło kolejne dziecko, a następnie odpowiedziała, że nie ma czym przetransportować dzieci. Na to dyspozytor udzielił odpowiedzi „dobra, czyli, na razie przyjmuję zgłoszenie, będzie oczekiwanie, ile nie wiem”, wówczas zgłaszająca zwróciła się do rozmówcy „proszę sekundkę mi dać” i w tym czasie poinformowała mężczyznę, który stał obok niej, że „problem jest bo nie wiadomo kiedy przyjedzie karetka” i zapytała „co robimy?” Ponieważ pojawiło się kolejne dziecko, uskarżające się na dolegliwości, mężczyzna przebywający obok zgłaszającej zapytał „ale powiedz co się dzieje?”. Dyspozytor przysłuchiwał się rozmowie i ciągle pozostawał na linii. Pielęgniarka po chwili poinformowała dyspozytora „tzn. my czekamy dobra… w miarę możliwości proszę na cito”.

Następnie opiekunowie rozmawiali między sobą, zaczęły pojawiać się inne dzieci z podobnymi objawami, a opiekunowie zaczęli wypytywać dzieci o to, co jadły i jak się czują. Z rozmowy wynikało, że dzieci wymiotują, opiekunowie zastanawiali się co robić, przy czym ostatecznie stwierdzili, że nie mają czym zawieźć dzieci – „zobaczymy co się będzie działo, nie ma jakiegoś zagrożenia”, na co pielęgniarka odpowiedziała „no ja nie wiem”. Pielęgniarka rozłączyła się z dyspozytorem.

O godz. 22:09:53 dyspozytor oddzwonił do zgłaszającej, wskazując, że „proszę panią, zróbmy może tak, ja pani podam numer telefonu do lekarza… to jest taki lekarz wyjazdowy, skoro państwo nie mają, jak się dostać do szpitala”, na co pielęgniarka odpowiedziała „dobra to proszę mi podawać”. Po podaniu numeru dyspozytor dodał jeszcze, „jeżeli nie odbierze od razu lub odrzuci to znaczy, że bada pacjenta za chwilę spróbować znowu, może przyjedzie, bo jak tam pani mówi, że jeszcze parę tych… dzieci, może jakieś recepty przepisze ewentualnie, bo on ma taką możliwość… a ja i tak do jednej osoby zadysponowałbym przecież karetkę i to by było tyle, a pani i tak mówi, że tam i tak kolejne dziecko już przyszło, tak? … a na razie nie będę dysponował bo i tak nie mam” . Pielęgniarka odpowiada „dobra, dobra, dzięki…” i w ten sposób została zakończona rozmowa, która trwała 1 minutę i 14 sekund.

Wówczas w Księdze Dysponenta dyspozytor odnotował „anulowanie porada, zalecono wezwać lekarza.

Liczba dzieci z objawami choroby zwiększała się, chorych było już kilkanaście. Jedna z dziewczynek – pomagała drugiej w łazience, upadła i uderzyła się o brzeg wanny. Odczuwała silny ból żeber, zwłaszcza przy dotknięciu. Opiekunowie kolonii postanowili ponownie zadzwonić na pogotowie.

Kolejne połączenie z dyspozytorem pogotowia miało miejsce o godz. 23:26:11. Telefon odebrała dyspozytor. Mężczyzna po przedstawieniu się, skąd dzwoni powiedział „… my tam dzisiaj dzwoniliśmy nie wiem co się stało jakiś czarny wieczór się robi, mieliśmy dzieci jakieś zatrute, podłączyliśmy kroplówki tutaj, jakoś sobie radzimy, no ale jakiś pech, dziewczyna też szła i o wannę się uderzyła, nie wiem czy żeber sobie nie uszkodziła, bo skarży się na ból ciągły i boli ją przy dotykaniu, trzeba by to zobaczyć, a nie mamy jak jej dowieść, naprawdę byśmy chcieli, ale nie mamy żadnego samochodu po prostu”. Po wysłuchaniu dyspozytorka dopytała, kiedy dziewczynka upadła, zapisała adres, imię i nazwisko dziewczynki, zadała pytania dotyczące stanu dziewczynki i poinformowała: „przyjęłam zgłoszenie, proszę czekać, w takim razie, proszę wyznaczyć opiekuna, gdyby trzeba było zabrać dziewczynkę do szpitala to musi opiekun jej towarzyszyć”. Ratownik medyczny odpowiedział „tak oczywiście zdaję sobie sprawę, pracuję w pogotowiu”. Rozmowa trwała 2 minuty 47 sekund.

W Księdze Dysponenta odnotowano „wypadek, upadła, uraz żeber”.

Zespół Ratownictwa Medycznego – 2 ratowników medycznych – otrzymał informację o godz. 23:45, wyjechał o godz. 23:46, na miejsce przybył o godz. 00:13.

Po zbadaniu poszkodowanej ratownicy zdecydowali o jej przewiezieniu na SOR. W Karcie Medycznych Czynności Ratunkowych w części dotyczącej wywiadu zapisali: „Dziewczyna lat 15 przebywająca na obozie w dniu dzisiejszym upadła uderzając lewą str. żeber o kant wanny. Innych dolegliwości nie zgłasza. Osłuchowo szmer pęcherzykowy.”, dalej w opisie „transport bez powikłań, wydolna k/o”. W części dotyczącej badań zaznaczono punkty GCS, punkty RTS, saturacje, tętno, w objawach zaznaczono obrzęki.

Ratownik medyczny prosił, aby ratownicy ocenili stan pozostałych dzieci, na co odpowiedzieli, że zostali wezwani do dziecka z urazem żeber, a w sprawie pozostałych dzieci należy dalej dzwonić na pogotowie albo przewieźć dzieci własnym transportem lub taksówką.

Kierownik kolonii pojechała wraz z dziewczynką do Szpitala. Pacjentka została przekazana na SOR w J. o godz. 0:55.

Pielęgniarka zdecydowała się po raz kolejny zadzwonić na pogotowie. Zgłoszenie o godz. 00:58:18 odebrał dyspozytor. Pielęgniarka przedstawiła problem, zwracając się do dyspozytora, „ … już było jedno zgłoszenie od nas, było też kolejne, że potrzebujemy pilnie lekarza; natomiast w tej chwili mamy dwadzieścia zatrutych dzieci, które są już praktycznie odwodnione i potrzebujemy pilnie pomocy lekarskiej”. Dyspozytor zadał wówczas pytanie „a był już tam u państwa lekarz?”. W odpowiedzi usłyszał „była u nas karetka, która przyjechała do urazu dziecka z żebrem, nie spojrzała na pozostałe dzieci, powiedziała, że to nie jest ich interes i zwrócili nam uwagę, że pielęgniarka niewłaściwie traktuje dzieci, ponieważ podała im kroplówkę, chociaż ma do tego prawo, tak że dzieci w tej chwili nam mdleją i jest problem, my zgłaszaliśmy problem, ale nikt jeszcze do nas nie przyjechał, natomiast kolejne osoby mają biegunkę i sytuacja jest dramatyczna”.

Dyspozytor odpowiedział „ no tak tylko co to ma do rzeczy z pogotowiem?”, na co osoba dzwoniąca zapytała „ a do kogo mam dzwonić?”. Wówczas dyspozytor w związku z dużą ilością zatrutych dzieci zasugerował powiadomienie jakiejś instytucji, albo sanepidu. Pielęgniarka odpowiedziała wówczas „ ja zawiadomię prokuraturę w poniedziałek o podejrzeniu przestępstwa, że nie udzielono pomocy chorym to na pewno, pytanie co mogę zrobić w tej chwili, rozumiem, że rozmowa jest nagrywana”, odpowiedź „ oczywiście”. Dyspozytor zastanawiał się co robić i dopytywał, czy był już lekarz nocnej i świątecznej pomocy, do którego podał numer i czy przyjął wezwanie.

Zgłaszająca odpowiedziała, że „tak” i „ jeszcze go nie było”, dodała przy tym, że dzieci jest czternaścioro, a ona jest piętnasta. Po krótkiej pauzie w rozmowie dyspozytor stwierdził „ nie za bardzo wiem, co z tym fantem zrobić, powiem szczerze”, na co pielęgniarka odpowiedziała „myślę, że potrzebujemy lekarza, który zaaplikuje dzieciom coś, co im pomoże”, dyspozytor odpowiedział wówczas, że „do takiej ilości dzieci nie ma takiej możliwości proszę panią”. W dalszej części rozmowy pielęgniarka dopytywała kilkakrotnie, do kogo ma zadzwonić, żeby uzyskać pomoc i co ma robić, dyspozytor odpowiedział „według mnie wszystkie dzieci powinny trafić do pediatry”. W trakcie dalszej rozmowy dyspozytor zastanawiał się co zrobić w sytuacji, kiedy zatrucie dotyczy kilkanaściorga dzieci, wyjaśnił, że jedna karetka może zabrać jedno lub dwoje dzieci i w taki sposób przewoziliby je do rana. Sugerował, że potrzebny byłby jakiś bus lub taksówka i dzieci powinny być przewiezione na Szpitalny Oddział Ratunkowy. Zgłaszająca dopytywała w trakcie rozmowy, czy ma wynająć autokar, a dyspozytor przytakiwał, że według niego tak to powinno wyglądać. Następnie poinformował, że przecież jest wezwany lekarz NiŚPL, natomiast wysłanie jednej karetki nie rozwiąże sprawy. Rozmówczyni dopytywała, czy dyspozytor może sprawdzić, gdzie jest teraz wezwany lekarz, bo być może on zdecyduje, czy można przewieźć dzieci. Każde z nich było zgodne, że nie jest to typowa sytuacja, a sprawa dotyczy dzieci w wieku od 9 do 15 lat. Na zakończenie rozmowy pielęgniarka powiedziała, że pewnie jeszcze zadzwoni i pytała czy dyspozytor nie może „wyśledzić, gdzie jest ten lekarz”. Rozmowa trwała 16 minut.

Lekarzem wykonującym usługi Nocnej i Świątecznej Pomocy Lekarskiej był … Tego dnia świadczył taką pomoc doraźną w dwóch ośrodkach. Powinien być na miejscu zdarzenia maksymalnie do 4 godzin od zgłoszenia.

Do Ośrodka kolonijnego lekarz dotarł po ok. 2 godzinach od zgłoszenia.

Na miejscu stwierdził zatrucie pokarmowe u kilkunastu dzieci w różnym wieku. Podał im środki przeciwwymiotne, rozkurczowe, przeciwbólowe, jakimi dysponował. Założył dokumentację i wypisał skierowania do szpitala. W Ośrodku nie było możliwości udzielenia dalszej pomocy i monitorowania stanu dzieci.

O godz. 01:44:20 lekarz poinformował dyspozytora, że dzieci należy zabrać do szpitala, a w związku z tym należy je przetransportować. Ponieważ dyspozytor zastanawiał się jak należy to zrobić, lekarz zasugerował, że należy wynająć jakiś autobus sanitarny. Dyspozytor stwierdził wówczas: „jakoś to będziemy zaraz rozwiązywać z jakimś zarządem kryzysowym”.

O godz. 01:46:30 odzwonił lekarz z informacją, że grupa kolonijna ma jeden autobus, ale nie może jechać, ponieważ jutro wracają – kierowcy musieli zgodnie z przepisami skorzystać z wymaganej przerwy w pracy.

Na pytanie Dyspozytora, czy na miejscu znajdują się dzieci w ciężkim stanie, lekarz odpowiedział, że „takie do nawodnienia w szpitalu”. Wówczas dyspozytor powiedział, że „będziemy działać, skoro doktor wystawił skierowania”.

Dalszy ciąg dostępny w artykule pt. Pielęgniarka i ratownik medyczny nie byli w stanie opanować zdarzenia masowego.

źródło: orzeczenia.ms.gov.pl

Komentarze

Oceń artykuł

Średnia ocen: 4.4 / 5. Ilość głosów: 13

Bądź pierwszym, który oceni wpis

8550 artykułów

O autorze

Czynny zawodowo specjalista w dziedzinie pielęgniarstwa anestezjologicznego i intensywnej terapii. Były członek Okręgowej i Naczelnej Izby oraz delegat na Zjazd Krajowy samorządu zawodowego. Założyciel Ogólnopolskiego Portalu oraz Gazety Pielęgniarek i Położnych.
Artykuły
Zobacz także
Aktualności

Pielęgniarka: wychodząc z domu na nocny dyżur w Wigilię nieraz łza popłynęła.

1 min czytania
Praca pielęgniarek w okresie świątecznym Zawód pielęgniarki i położnej wiąże się z licznymi obciążeniami psychofizycznymi. Jednym z nich jest konieczność pracy w…
AktualnościGazeta Pielęgniarek i Położnych

Izba pielęgniarek refunduje koszt szczepionek. Zobacz jakich...

1 min czytania
Działalność izby Małopolska Okręgowa Izba Pielęgniarek i Położnych w Krakowie informuje o podjęciu uchwały MORPiP nr 1675/VIII/2024 w sprawie dofinansowania niektórych szczepień…
Aktualności

Izba pielęgniarek o ogromnym sukcesie. Poważnie?

2 min czytania
Izba pielęgniarek: jest to efekt wielomiesięcznych starań przedstawicieli naszego samorządu… Izba pielęgniarek szczyci się kolejnym sukcesem…, o którym poinformowała w poniższym poście:…
Komentarze
×
Aktualności

Pielęgniarki nie wierzą minister zdrowia.