PIELĘGNIARKA MIAŁ ZAKAZ DŹWIGANIA.
I TAK DŹWIGAŁA. MUSIŁA!
W jednym z uzasadnień do wyroku sądowego czytamy:
Zatrudniona jest jako pielęgniarka w Szpitalu (…), na podstawie umowy o pracę na czas określony do dnia 30 września 2018 r. Otrzymuje wynagrodzenie w kwocie średnio 2500 zł netto miesięcznie wraz z dyżurami nocnymi, świątecznymi (w tym weekendy) i nadgodzinami. Ponadto uzyskuje raz w roku świadczenie za tzw. "wczasy pod gruszą" w wysokości 700-800 zł. Pobiera świadczenie wychowawcze na córkę w kwocie 500 zł miesięcznie.
Z uwagi na wzrost jej wynagrodzenia o około 200 zł miesięcznie w porównaniu z okresem wcześniejszym, od października 2017 r. utraciła dochody w kwocie około 1800 zł miesięcznie w postaci świadczenia wychowawczego na syna – 500 zł miesięcznie, alimentów wypłacanych przez fundusz alimentacyjny na rzecz powodów – łącznie 1000 zł miesięcznie oraz zasiłku rodzinnego na dwoje dzieci.
Dojeżdża do pracy kilkadziesiąt km w jedną stronę. Na zakup paliwa na dojazdy do pracy przeznacza 400 zł miesięcznie.
Cierpi na silne bóle kręgosłupa. Ma skierowanie do neurochirurga i na zabiegi rehabilitacyjne. Nie posiada środków finansowych na korzystanie z prywatnej rehabilitacji. Zgodnie z zaleceniem lekarza, z powodu bólu kręgosłupa, nie może dźwigać. W celu uzyskiwania lepszych zarobków bierze dodatkowe dyżury nocne i świąteczne, w trakcie których dźwiga pacjentów. Dodatkowo poszukuje kolejnego zatrudnienia na podstawie umowy o pracę na pół etatu albo umowy zlecenia lub dorywczo.
Wybrał: Mariusz Mielcarek
.