Praca zawodowa pielęgniarek
Zapytaliśmy pielęgniarki i położne jakie sytuacje z ich kariery zawodowej wspominają najprzyjemniej. Oto kilka odpowiedzi, które pojawiły się pod postem.
- Kiedy jedna z moich pierwszych byłych położnic, przyszła do mnie parę tygodni po porodzie z podziękowaniem, uściskiem. Wzruszona dostałam zdjęcie odebranej córeczki wraz z wpisem. Do dziś mam zachowane zdjęcie.
- Jeden pacjent powiedział do mnie: ,,Jak siostrzyczka wchodzi do sali, to jakby słoneczko wchodziło do nas”. Rozbawił mnie tym do łez.
- Kiedyś pacjentka nazwała mnie aniołem. Było to przemiłe.
- Wystarczy szczery uśmiech i zwykłe dziękuję.
- „Dobrze, że Pani jest. przy Pani czuję się bezpiecznie”. Takie słowa dodają skrzydeł.
- Mały pacjent Julek zapytany przeze mnie o to jak się nazywa, odpowiada: „proszę Pani, wszyscy w mojej rodzinie nazywają się na „j”, tylko ja jak ten głupi jestem na „l” – Lulian!”
- Nigdy nie zapomnę gdy na praktykach podczas 2 roku studiów opiekowaliśmy się z koleżankami pewną pacjentką. Była ciężka do współpracy, rozmowy, była podejrzliwa i niemiła. Ale czas i opieka którą jej poświęciłyśmy sprawiło, że po pewnym czasie gdy tylko nas zobaczyła, witała nas uśmiechem i słowami „przyszły moje słoneczka”. To cudowne uczucie gdy widać, że trud wkładany w opiekę nad pacjentem przynosi efekty i buduje zaufanie.
- A ja gdy wchodzę na dyżur i słyszę: O dzisiaj ta nasza ulubiona „siostra” ma dyżur. Zaraz dyżur staje się lżejszy.
- Dziecka podziękowanie i szczery uśmiech laurka namalowana i podpisana moim imieniem coś wspaniałego. Oddział pediatryczny zostanie mi długo w pamięci, kochane dzieciaki.
- Po dwóch tygodniach urlopu wróciłam do pracy i usłyszałam od koleżanek, że poszukuje mnie nasza pacjentka często leżąca u nas z silnymi atakami astmy. Okazało się, że chciała mnie zaprosić na swój ślub, bo siostra zawsze we mnie wierzyła i mówiła, że będę szczęśliwa.
- Pacjentka powiedziała mi że mam niebo zapewnione. Pozdrawiam.
- Miałam taką sytuację 3 lata temu.. Pacjent, mój dobry znajomy od 30 lat zjawia się w rejestracji i jest niemiły, roszczeniowy. Chce do lek. rodzinnego… A ten ma właśnie popołudnie.. Koleżanka rezerwuje mu popołudniową godzinę i facet odchodzi….Zapala mi się czerwona lampka…Czemu był w stosunku do mnie agresywny? Biegnę za nim i zawracam go do gabinetu zabiegowego…Układam na leżance i wrzeszczę przez drzwi by szybko przyszedł lekarz… Zjawia się po paru chwilach.. Pacjent na leżance traci świadomość… Udar… Wylew.. Karetką na sygnale i szpital….Po 3 miesiącach pacjent przychodzi do mnie dziękując za uratowanie życia. .Jest to okres przed Bożym Narodzeniem…Przynosi mi czekoladki w świątecznym metalowym pudełku w formie dzwonka….Od tamtej pory wieszam ten dzwonek na choince i ciepło myślę o moim koledze. Ma się dobrze…Chodzi…Żyje. A tak niewiele trzeba by przegapić drobny objaw. Zmiana zachowania pacjenta…Bądźmy czujne .
źródło: pielegniarki.info.pl
Komentarze