Komentarz na pielegniarki.info.pl
Kilka lat temu w dużej klinice powiedziałam "w cztery oczy" oddziałowej, że nie życzę sobie uwag i krytyki przy osobach trzecich, czyli lekarzach, chorych i ich rodzinach. Od tego jest spokojna, konstruktywna rozmowa między nami, czyli między nią a mną. Ponadto jej oświadczyłam, że praca na tym oddziale nie jest dla mnie priorytetem ani prestiżem. W każdej chwili mogę się zwolnić i znaleźć pracę gdzie indziej, a ona – niestety – nie. Stołka nie dostanie od razu w innym szpitalu. Oddziałową się bywa. I będę ze szczególną starannością obserwować grafik oraz premię (czy aby nie będzie się próbowała mścić). A jeżeli będę zmuszona się zwolnić (z powodu złej atmosfery lub nagonki na mnie), to nie zostawię tak tego. Biedną tak zatkało, że nie zdążyła wykrztusić z siebie słowa. A oczy, jakie robiła – bezcenne. Od tego czasu miałam spokój, nasze stosunki były dyplomatyczne i tylko służbowe, co bardzo mi odpowiadało.
Pracowałam tam jeszcze 5 lat. Zwolniłam się, bo nie chciałam już pracować na zmiany i przeszłam do przychodni. Obecnie mam wspaniałą koordynującą. Kobietę, która potrafi znaleźć się w każdej sytuacji. Po prostu mi imponuje swoim spokojem i umiejętnością rozwiązywania konfliktów (głównie chodzi o pacjentów). Tak więc dziewczyny – WALCZCIE. Czasami trzeba się odważyć, bo te, które są mocne w gębie, są często bardzo tchórzliwe. Czasami trzeba tupnąć, a towarzystwo trochę oprzytomnieje.