Czując potrzebę chwili, przeprowadziłam wywiad z Panią Juliją Zjawiną, która sama o sobie napisała: „Jestem narodowości polskiej z obywatelstwem ukraińskim”. Ponadto odbyłam długą rozmowę z paniami – położną i pielęgniarką, które prosiły o anonimowość.
Rozmowa pierwsza
Jak długo Pani przebywa w Polsce? Czy może Pani opowiedzieć mi swoją historię?
Mieszkam w Polsce od prawie 4 lat, w zawodzie pracuję 3 lata. Na co dzień pracuję na oddziale intensywnej opieki kardiologicznej. W tym roku mam nadzieję obronić pracę magisterką na WUM.
Jak Pani ocenia poziom studiów i pracę w Polsce?
Poziom wykształcenia jest bardzo wysoki w porównaniu z Ukrainą i zakres obowiązków też jest o wiele szerszy. Co do pracy, to pielęgniarka w Polsce wykonuje różne funkcje zawodowe: pracuje i jako salowa, i jako opiekunka oraz jest pielęgniarką, łączy 3 rzeczy w jednym.
Jeśli chodzi o zarobki… Czy uważa Pani je za adekwatne do wykonywanych zakresów obowiązków w Pani pracy? Mówię o aktualnym miejscu pracy. Czyli na Ukrainie pielęgniarka nie jest kuchenkową i salową? Tak?
Nie oszukujmy się, służba zdrowia w Polsce przeżywa nie najlepszy okres. Zarobki nie są adekwatne do zakresu obowiązków, które wykonuję, ale jest jak jest, a całe grono pielęgniarskie próbuje z tym walczyć! Czy ta walka skończy się sukcesem? Zobaczymy, miejmy nadzieję, że tak. Na Ukrainie – z tego, co ja wiem – pielęgniarka zajmuje się tylko pacjentem, żadnego mycia, karmienia – tym się zajmuje rodzina lub opiekunka, przynajmniej ja pracowałam według takiego schematu.
Teraz pytanie z tytułu tych drażliwych. Czy, gdyby Pani mogła, to wyjechałaby na Zachód? Czyli do Anglii, Niemiec? Aby lepiej zarobić…
Lepiej zarabiać można i w Polsce, a jeżeli już wyjeżdżać, to do Stanów Zjednoczonych. Polska dała mi przyszłość oraz zawód i ja jestem bardzo wdzięczna jej za to. Lubię ten kraj i nigdy nie czułam się tu obca.
Bardzo dziękuję za rozmowę!
Rozmowa druga
Kolejna pani – Pielęgniarka – anonimowo (imię i nazwisko do wiadomości Stowarzyszenia)
Jak wyglądała Pani praca na Ukrainie? Jaką kończyła Pani szkołę?
Szkołę pielęgniarską, która odpowiada liceum medycznemu w Polsce. Praca 10 lat temu była trochę inna niż teraz. Ale i tak jest duża różnica w porównaniu z Polską.
Proszę opowiedzieć. Czy pielęgniarki są tam szanowane? Czy zarobki są adekwatne do czynności zawodowych? Czy czują się ważne?
Ja czułam się szanowna i potrzebna. Pracowałam na oddziale neurologii: 30 chorych i 1 pielęgniarka i 1 zabiegowa do godziny 15. O zarobkach strach mówić. Teraz zastanawiam się, jak dawałam radę przeżyć za tę kasę. Sama wychowywałam córkę. I gdyby nie pomoc rodziców, nie dałabym rady.
A teraz Pani pracuje jako pielęgniarka? Musiała Pani kończyć w Polsce studia?
Tak, pracuję jako pielęgniarka na OITiA. Robiłam nostryfikację dyplomu, co trwało 1 rok i 8 miesięcy. Izby pielęgniarskie bardzo pomagają.
A na tym oddziale były opiekunki?
Na Ukrainie? Nawet takiego zawodu nie ma. Były sanitariuszki, ale one nie miały nic do pacjentów.
Ok, co robiła sanitariuszka?
Sprzątała, zmieniała pościel, zbierała naczynia po jedzeniu. Czasem zawoziła pacjentów na badania.
Co Panią skłoniło do wyjazdu do Polski?
Był czas, kiedy przez 6 miesięcy nie dostawaliśmy wypłaty. A żyć za coś trzeba. I zdecydowałam się na wyjazd. Tylko chciałam gdzieś bliżej domu, żeby móc odwiedzać 10-letnią córeczkę.
Jak ocenia Pani pracę w Polsce? Czy Pani starcza na wszystko?
Żyję oszczędnie. Żeby starczyło na wszystko, mam dodatkową pracę. Synek ma 10 lat. Trenuje karate. Chcę, żeby niczego mu nie brakowało. A i córka czasem potrzebuje pomocy.
Dzieci są w Polsce?
Synek tak. Córcia na Ukrainie.
Proszę mi powiedzieć: czy, jeśli miałaby Pani możliwość wyjazdu np. do Niemiec, aby lepiej zarobić, to zdecydowałaby się Pani?
Myślę że nie. Znów się uczyć obcego języka, dostosowywać się do ludzi… Byłoby ciężko.
Bardzo dziękuję za wywiad!
Rozmowa trzecia
O tym, jak wyglądała praca położnej na oddziale ginekologii. Czyli „całym przyjęciem pacjentek zajmuje się lekarz”!!!
Proszę opowiedzieć. Czy była Pani szanowana jako położna na Ukrainie? Czy miała Pani czas dla położnicy? Czy były panie sanitariuszki?
No to sytuacja wygląda tak. Ponieważ ja pracowałam na oddziale bardziej gi
nekologicznym, "centrum planowania rodziny" (tak się nazywał), gdzie całym przyjęciem pacjentek zajmuje się lekarz, to nie miałam za bardzo do czynienia z prowadzeniem porodu oraz kobiety w ciąży i po porodzie (takie doświadczenie było bardziej na praktykach). Ponieważ od razu (według podziału) trafiłam na taką pracę, sama nie mogłam zmieniać oddziału. Odnośnie do szanowania jako położnej… No, to tutaj powinnam zapytać: ze strony lekarzy, pacjentów czy w ogóle, jako zawód? Od razu napiszę, że jako zawód jest on bardzo niedoceniany. Sanitariuszki są, i są bardzo pomocne.
Co skłoniło Panią do przyjazdu do Polski?
Nie wiem. Wydaje mi się, że to, na jaki oddział trafiłam od razu po swoich studiach. Ponieważ to nie była taka praca, której bardzo chciałam, a nie było możliwości jej zmienić. To była praca przez 6 dni w tygodniu, gdzie siedzą same starsze lekarki i tak naprawdę one wykonują swoją pracę, a dla młodej dziewczyny świeżo po studiach nie było nic ciekawego, ani możliwości, żeby rozwijać się i uczyć. Nie było też okazji do zdobywania doświadczenia. Wolałam przyjechać i nauczyć się czegoś nowego. Poszłam dalej na studia w Polsce.
Planuje Pani zostać na stałe?
Tego to na pewno nie mogę powiedzieć! Ponieważ nikt nie wie, co będzie jutro. Mój wyjazd do Polski też nie był planowany. Teraz jestem wdzięczna, że mam takie doświadczenie i szansę na zdobycie dla siebie czegoś nowego.
Bardzo dziękuję za rozmowę!
Rozmawiała Kasia Kowalska, prezes Stowarzyszenia Pielęgniarek Cyfrowych.
„Czy mamy obawiać się napływu emigrantek?”
W Polsce na tysiąc mieszkańców przypada zaledwie 5,4 pielęgniarek. To jeden z najgorszych wyników wśród badanych krajów Unii Europejskiej.
Do tego pracujące pielęgniarki są coraz starsze. Dziś średni wiek pielęgniarek pracujących w systemie ochrony zdrowia to ponad 51 lat.
Jednym z rozwiązań problemu braku pielęgniarek w Polsce według ministerstwa mogłoby być zatrudnienie personelu z Ukrainy. Liczba pracowników z tego kraju w ostatnich latach nad Wisłą dynamicznie rośnie, ale nie w przypadku zawodów medycznych. Według Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych w Polsce zarejestrowane są zaledwie 174 pielęgniarki i położne spoza kraju – 50 z Unii Europejskiej oraz 124 z innych państw, najwięcej z Ukrainy – 90.
Pomysł ten bardzo bulwersuje środowisko pielęgniarskie, gdyż godzi w nasze interesy zawodowe .
Ale czy mamy obawiać się napływu emigrantek?
Uznawanie kwalifikacji zawodowych pielęgniarek z krajów spoza UE, w tym Ukrainy, reguluje dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie uznawania kwalifikacji zawodowych (2005/36/WE), która zobowiązuje kraje unijne do ścisłego przestrzegania jej zapisów, szczególnie w zakresie realizacji określonej liczby godzin kształcenia oraz przedmiotów zawodowych. W krajach UE obowiązuje wymóg minimum 4600 godzin i 3 lat kształcenia zawodowego.
Pielęgniarki kończące szkoły na Ukrainie, zarówno średnie jak i wyższe, nie mają zrealizowanej wymaganej liczby godzin kształcenia. Uniemożliwia im to uzyskanie polskiego prawa wykonywania zawodu. Żeby podjąć pracę w Polsce, muszą uzupełnić wykształcenie poprzez podjęcie studiów. Komplikuje i wydłuża to cały proces. Trudno też łączyć edukację z pracą, umożliwiającą utrzymanie się przed uzyskaniem prawa do wykonywania zawodu.
W trakcie nauki poznają też warunki pracy w polskim systemie opieki zdrowotnej – niedobór personelu, brak norm zatrudnienia i niskie wynagrodzenia. Nie zachęca to do podejmowania pracy. Po ukończeniu edukacji otrzymują dyplom uprawniający do pracy w całej UE, gdzie mogą zarobić o wiele więcej.
W przypadku osób posiadających wyższe wykształcenie pielęgniarskie skomplikowana procedura nostryfikacji, czyli uznania ukraińskiego dyplomu w Polsce, zniechęca do przyjazdu do naszego kraju. Dla porównania, taki proces w Niemczech jest mało skomplikowany, wspierany przez urzędy państwowe.
Niektóre uczelnie lub szpitale podpisują ze studentami z Ukrainy umowy stypendialne, zobowiązujące do odpracowania stypendium. Ale czy po odpracowaniu tych kilku lat zostaną w Polsce? Ukraińskie pielęgniarki, jeżeli decydują się na emigrację, to po to, by zarobić. I to zdecydowanie więcej niż w swoim kraju, a w Polsce nie mogą na to liczyć. Pracę w Polsce, jeśli ją w ogóle podejmują, traktują jako krótki przystanek w drodze do pracy na Zachodzie Europy, gdzie zarobki są kilkakrotnie wyższe.
I myślę, że ostatni pomysł MZ, by umożliwić pielęgniarkom z Ukrainy uzupełnienie wykształcenia w trybie studiów pomostowych, nic nie zmieni.
Dorota Kowalska
Członek Stowarzyszenia
Pielęgniarki Cyfrowe