Ostatnimi czasy wiele osób kontaktuje się ze mną i wyraża zaniepokojenie sytuacją w Niemczech, a konkretnie – napływem uchodźców z Syrii i krajów Afryki Północnej oraz wpływem obecnej sytuacji na szanse i możliwości obywateli Polski na niemieckim rynku pracy. Osoby te, zarówno mieszkające już w Niemczech, jak i noszące się dopiero z zamiarem przyjazdu, stawiają mi najczęściej pytanie, czy uznanie ich wykształcenia względnie przyjazd do Niemiec w ogóle się „opłaca“ i czy ma to sens w obliczu tak niepewnej sytuacji. Bo przecież, jak stwierdził jeden z Klientów, jak tak dalej pójdzie, to bezrobotnych
będzie przybywać, a więc nie wiadomo, czy wogóle są szanse na pracę. Inna Klientka przyznała się, że boi się zainwestować w kurs niemieckiego i nostryfikację swego wykształcenia, bo co będzie, jak już wszystko uda się jej załatwić, a potem okaże się,
że pracodawca zamiast niej przyjmie do pracy uchodźcę, bo ten zażąda niższego wynagrodzenia?
Będąc tłumaczem przysięgłym i obserwując sytuację z punktu widzenia osoby, mającej na co dzień do czynienia z urzędami i instytucjami państwowymi, zajmującymi się uznawalnością wykształcenia i pośrednictwem pracy, a jednocześnie pracującej w charakterze wolontariusza jako pomoc dla uchodźców – sytuację postrzegam następująco:
Uchodźcy, przybywający do Niemiec to osoby o statusie i zapleczu nieporównywalnym do statusu obywateli Unii Europejskiej. Uchodźcy przyjeżdżają tu na zupełnie innych zasadach i warunkach, a po przybyciu do Niemiec, zanim zabiorą się do szukania
pracy, muszą najpierw nauczyć się jezyka, oswoić z zupełnie odmienną kulturą i dniem powszednim. Muszą też cierpliwie czekać na uznanie – lub odrzucenie! – wniosku o przyznanie azylu.
Dopiero po przyznaniu azylu politycznego uchodźcom wolno zacząć starać się o pracę. I, mimo że wśród uchodźców trafiają się osoby z wyższym wykształceniem lub dobrym wykształceniem zawodowym, to jednak nie oznacza to, że ich wykształcenie
zostanie automatycznie uznane i że będzie im wolno pracować w swym zawodzie. W tym celu należy bowiem najpierw przedłożyć i uznać dokumenty z uniwersytetu lub ze szkoly zawodowej, a tych uchodźcy najczęściej nie mają ze sobą, a sprowadzenie ich z kraju pochodzenia jest bardzo trudne lub – najczęściej – niemożliwe. Nie ma też żadnej gwarancji, że wykształcenie zdobyte w Syrii czy krajach afrykańskich jest porównywalne do wykształcenia niemieckiego i tym samym
uznawalne – co w przypadku polskiego wykształcenia raczej nie podlega dyskusji.
Także obawy, że potencjalny pracodawca zatrudni uchodźcę tylko dlatego, że ten będzie wymagał niższej płacy, są bezpodstawne. Owszem, może się to zdarzyć, ale wyłącznie w przypadku zawodów nie wymagających kwalifikacji – czyli zajęć typu sprzątanie czy zmywanie talerzy w restauracji. Natomiast w miejscach pracy, gdzie wymagane jest wykształcenie
wyższe lub wykształcenie zawodowe, pracodawcy przy wyborze kandydata patrzą głównie na jego kwalifikacje. A ponieważ polskie wykształcenie wyższe i zawodowe zasadniczo bardzo dobrze stoi, więc pozycja Polaków jest wyjątkowo mocna. Poza tym wynagrodzenie dla pracownika jest w takich przypadkach albo z góry podane przez pracodawcę już w ofercie pracy, albo
jest to stawka regulowana przepisami prawa, albo wspólnie negocjowana. Dumpingowe wynagrodzenie nie stanowi zatem kryterium przyjęcia pracownika.
Polacy przybywają tu w charakterze specjalistów – fachowców posiadających
pełną dokumentację wykształcenia, zdobytego na terenie UE. Przyjeżdżający tutaj lub mieszkający w Niemczech Polacy otrzymują pracę na zasadach, których nie można porównywać do sytuacji uchodźców. Uchodźcy nie stanowią zatem konkurencji dla obywateli Unii Europejskiej.
Autorka artykułu jest tłumaczem przysięgłym, wykonującym uwierzytelnione tłumaczenia do celu nostryfikacji dla Klientów z Polski i z Niemiec.
Kontakt w sprawie tłumaczeń:
mgr Anna Janas
[email protected]