Świeży przybysz z Polski, nawet znający dobrze język niemiecki, bywa z początku zaskoczony pewnymi cechami potocznego języka niemieckiego, które – zwłaszcza osobom z polskim wychowaniem i odpowiednim wyobrażeniem o kulturze osobistej – wydają się być dziwne, nieodpowiednie, czy wręcz nieuprzejme.
Zacznijmy może od najprostszego przykładu: będące w Niemczech w powszechnym użytku „hallo“ oraz „tschüß“ (to pierwsze na powitanie, a drugie na pożegnanie) – czyli odpowiednik naszego „cześć“ – z początku irytują polskie ucho. No, bo jakże powiedzieć „cześć“ do szefa, do urzędnika w okienku czy chociażby do kasjerki w sklepie – czyli do przełożonego lub do osób zupełnie nieznajomych?
Jednak dla przeciętnego Niemca „hallo“ na powitanie nie sprawia wrażenia natrętnej poufałości. Jest to ogólnie przyjęta, luźna, ale nie pozbawiona szacunku forma powitania.
„Hallo“ można zatem spokojnie powiedzieć do szefa, szczególnie wtedy, jeśli jest to osoba mająca dobry kontakt z pracownikami. Nie ma też potrzeby odpowiadać szefowi na rzucone przez niego „Hallo“ oficjalnym “Guten Tag“, aby podkreślić swój szacunek. Wystarczy odpowiedzieć „Hallo“, ewentualnie dodajac „Herr… (i nazwisko)“ „Frau…(i nazwisko)“ lub tytuł danej osoby.
Tak więc, jeśli mijamy szefa na szpitalnym korytarzu, to krótkie powitanie może wyglądać tak: Ordynator: „Hallo, Frau Kowalska“ albo: „Hallo, Schwester“ Siostra: „Hallo, Herr Doktor“ lub: „Hallo, Herr Müller“.
Dosłowne tłumaczenie na język polski brzmiałoby absurdalnie, gdyż w Polsce nie do pomyślenia jest powitać ordynatora słowami „Cześć, panie doktorze“. Dla niemieckiego ucha natomiast wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Wyjątek stanowi sytuacja, gdy sam szef, koleżanka czy jakakolwiek osoba wita nas słowami „Guten Tag“ lub żegna nas oficjalnym „Auf Wiedersehen“ – wtedy grzeczność wymaga, aby odpowiedzieć tym samym zwrotem.
Jeśli chodzi o koleżanki z pracy, to tu też istnieje kilka różnic pomiędzy obydwoma językami.
Popularny w Polsce zwrot przez „Pani/Pan“ wraz z imieniem danej osoby w zdrobniałej formie (np. pani Basiu, panie Władku) w Niemczech w ogóle nie istnieje. Natomiast istnieje zwrot podobny: do osób nam znanych (ale nie tak dobrze, żeby je „tykać“) możemy zwracać się, używając samego imienia w niezdrobniałej formie i załączając w dalszym toku zdania „Pani“ lub „Pan“ (czyli niemieckie obupłciowe „Sie“).
Przykładowo:
– Heidi, haben Sie diesem Patienten schon seine Medikamente gegeben? (Heidi, czy podała Pani już lekarstwa temu pacjentowi?)
– Hans, können Sie mir sagen, wo ich die Spritzen finde? (Hans, czy może mi Pan powiedzieć, gdzie leżą strzykawki?).
Natomiast mówienie sobie czysto „na ty“ proponuje z reguły osoba wyż- sza stażem lub starsza. Jeśli jednak propozycja taka nie padnie, ale za to okaże się, że niemieckie koleżanki lub szef mają problemy z prawidłową wymową polskiego nazwiska (a to często się zdarza, gdyż Niemcy z reguły kiepsko sobie radzą z naszymi zbitkami spółgłoskowymi, a już do rozpaczy doprowadza ich „sz“, „cz“ czy „dz“ – o „dż“ nie wspominając), to oczywiście dla ułatwienia można zaproponować, żeby osoby te zwracały się do nas po imieniu. Wtedy najprawdopodobniej wybiorą wariant zwracania się po imieniu, ale przez „Pani“, podany w przykładzie powyżej.
Na przybysza z Polski czyha jeszcze wiele takich językowych niespodzianek, o których być może napiszę jeszcze w którymś artykule.
Autor: mgr Anna Janas
Tłumacz przysięgły języka niemieckiego
Kontakt: [email protected]
www.lingua74.de