Nikt rodzinom nie podpowiada, że mogą chorych przytulać, poprawiać na łóżku, nie zgadzać się na bezsensowne działania medyczne. A przede wszystkim być obok, żeby człowiek nie umierał samotnie.

3 min czytania
Akcja społeczna - UMIERAĆ PO LUDZKUAktualności

 

Jestem studentką pielęgniarstwa, podczas praktyk w szpitalu kilkakrotnie spotkałam się ze śmiercią.

Alkoholik. Pierwszego dnia poprosił mnie o kompot, spytałam pielęgniarkę czy mogę mu podać? Odpowiedziała, że nie. Przez dwa tygodnie, aż umarł, nie podawano mu jedzenia i picia doustnie. Zapytałam dlaczego? – przecież umiera, więc mógłby wypić kompot jeśli chce – nikt nie umiał mi odpowiedzieć. Pielęgniarki mówiły, że to pijak, a dla takich nie mają litości. Śmiały się z żony, że przychodzi i gładzi po głowie tego obrzydliwego pijaka.

Był przywiązany, miał ataki delirium. Pytałam, czy jest z tego wyprowadzany farmakologicznie. To też było śmieszne pytanie. Pięć dni przed śmiercią zrobiono mu badanie endoskopowe. Męczarnia. Zadowolony lekarz powiedział: – Może się pan cieszyć, nie ma pan żylaków przełyku!

Trzy dni przed śmiercią zdawało się, że już jest w agonii. Przyszła żona. Nie byłam pewna, czy ona wie, że to już koniec. Pytałam pielęgniarek, czy z nią o tym rozmawiały. One na to: – A ty byś nie wiedziała, że to już koniec? Nie, ja bym nie wiedziała. Spytałam żony, czy może chciałaby, żeby przyszedł ksiądz. Myślę, że dałam jej do zrozumienia, że śmierć tuż, tuż. Następnego dnia cała rodzina przyszła się pożegnać.

W przedostatnim dniu założono mu dren na szyi. Po co taki ból? Ostatniego dnia zajrzałam do jego pokoju. Przechodził lekarz. Powiedział: ciśnienie spada, będzie się coś działo. Zamknęłam za sobą drzwi, wzięłam tego pana za rękę. Modliłam się 15 minut i przestał oddychać. To było takie uroczyste i dziwne… Za chwilę przyszedł lekarz i kilkoro studentów. Lekarz: – Widzieliście świeżego trupa? Pacjent złapał jeszcze jeden oddech.

Z tą śmiercią byłam sama, bez doświadczenia, bez słowa komentarza personelu. Zapytałam potem, dlaczego temu człowiekowi tak przedłużano umieranie? Usłyszałam, że rodzina musi widzieć, że coś się robi, i trzeba cos wpisać w kartę leczenia.

Druga ważna śmierć. Pani w masce tlenowej siedziała na łóżku. Przy niej stał kubek soku. Spytałam, czy podać – chciała, ale z wielkim trudem piła i bardzo kaszlała. Do końca stał przy niej ten kubek soku i miska skrzepniętej kaszy stwarzając pozory, że jest odżywiana. Następnego dnia zastałam ją z rurą intubacyjną w gardle, przywiązaną do łóżka, bo szarpała za rurę. Podobno przestała oddychać, więc ją "podratowano". Po co skoro właśnie umierała?

Była niespokojna. Poluzowałam jej związane, opuchnięte nadgarstki, próbowała coś mówić. Kiedy raz zajrzałam pod kołdrę, żeby sprawdzić jak ma ułożone nogi – zobaczyłam wielką kałużę. Pękła skóra na odleżynie. To musiało boleć. Przełożyłyśmy panią na bok. Potem odkleiłam pampersa i oniemiałam. Pupa była krwawiącą raną – wielką zabrudzoną odleżyną. Nic o tym nie wiedziałam. Przecież wcześniej mogłyśmy jej zmieniać pozycję. Ale personel tego przy nas nie robił i nic nam nie mówił. Zrobiłam opatrunek jak umiałam. Zmieniałam pościel. Chciałam podciągnąć panią wyżej ale pokręciła głową, więc nie zrobiłyśmy tego. Musiał ją boleć każdy ruch. Nie jęczała bo miała rurę w gardle.

Jak tylko mogłam szłam zwilżać jej usta. Język to był suchy krwawiący wiór, leżała z otwartymi ustami przez trzy dni. Przymykała oczy z rozkoszy, gdy czuła wodę na ustach. Pytam pielęgniarki, gdzie mają boraks z gliceryną, żeby jej nawilżyć wnętrze policzków. Nie miały.

Siedziałam głaszcząc ją po głowie. Patrzyła mi prosto w oczy świdrującym wzrokiem. Odwiązałam jej ręce. Gdy wreszcie zaczęło szwankować ciśnienie i zaczęła odchodzić, podłączono jej lek stymulujący pracę serca. Znowu nie pozwolono jej umrzeć. Agonia przedłużała się o kolejne godziny. Miałam tylko nadzieję, że nie będą jej reanimować. Na szczęście udało jej się skonać w nocy. Bardzo się ucieszyłam.

Czemu ludzie nie pozwalają umierać swoim bliskim w domu. Ze szklanką kompotu kiedy chcą, bez głupich, bolesnych badań i uporczywej terapii, przytulając ich. W szpitalu zamyka się drzwi w pokoju umierających i czeka aż zwolnią ten pokój. Moje spostrzeżenia mogą zostać odebrane przez środowisko medyczne jako przesada – kto się będzie trząsł nad pojedynczymi pacjentami w agonii? Ale mi się wydaje, że zwykłe współczucie każe reagować na potrzeby bezradnych umierających. Niestety rodziny nie wiedzą, jak się zachowywać wobec bliskich chorych. Nikt im nie podpowiada, że mogą ich przytulać, poprawiać na łóżku, nie zgadzać się na bezsensowne działania medyczne. A przede wszystkim być obok, żeby człowiek nie umierał samotnie.

Brzezianka

Tekst pochodzi ze strony internetowej akcji społecznej – UMIERAĆ PO LUDZKU  

 

Komentarze

Oceń artykuł

Średnia ocen: 5 / 5. Ilość głosów: 3

Bądź pierwszym, który oceni wpis

8492 artykułów

O autorze

Czynny zawodowo specjalista w dziedzinie pielęgniarstwa anestezjologicznego i intensywnej terapii. Były członek Okręgowej i Naczelnej Izby oraz delegat na Zjazd Krajowy samorządu zawodowego. Założyciel Ogólnopolskiego Portalu oraz Gazety Pielęgniarek i Położnych.
Artykuły
Zobacz także
AktualnościOrzecznictwo sądowe

Zeznania pielęgniarki oddziałowej w sprawie pracy osób z grupy 2.

3 min czytania
Kontrowersyjne tezy głoszone przez pielęgniarkę oddziałową w zeznaniach sądowych Redakcja Ogólnopolskiego Portalu Pielęgniarek i Położnych publikuje fragment uzasadnienia do wyroku sądu, w…
Aktualności

Pielęgniarki powinny otrzymywać zadośćuczynienie za utracone zdrowie.

1 min czytania
Pielęgniarka: zaczynałam pracę jako okaz zdrowia, po trzynastu latach pracy… Coraz więcej pielęgniarek odnosi urazy za sprawą wykonywania pracy zawodowej. Poniżej wypowiedź…
AktualnościWynagrodzenia pielęgniarek

Pielęgniarki w Polsce zarabiają najlepiej w Unii Europejskiej?

1 min czytania
Kontrowersyjna informacja w sprawie zarobków pielęgniarek Poniżej publikujemy treść postu zamieszczonego na Facebook’u Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w dniu 20…
Komentarze