Nie płacą naszym kroci, ale chleb pewny i życie tańsze. Nie ma szefa nad Czecha, czyli dlaczego Polacy wolą mieszkać u południowych sąsiadów. Praca za południową granicą to nadzieja dla tych, którzy nie mają szans na etat w Irlandii czy Anglii – ludzi po czterdziestce, bez wykształcenia i znajomości języka.
Andrzej Krawczyk, 50-latek spod Częstochowy, od tygodnia ogłasza się w prasie i internecie: 'Podejmę pracę w Czechach. Pracowałem już w tym kraju jako tapicer, murarz, cieśla’. Krawczyk, stolarz po OHP, pracował w Czechach za PRL: – Płacili marnie, ale takiego szefa jak tam nie znajdziesz pan w Polsce. Nie krzyknął, nawet nie kazał, tylko grzecznie prosił. Nie to, co Niemiec czy Anglik. Za przywiezione pieniądze otworzyłem wiejski sklep. Splajtowałem. Teraz ciuchami handluję za 800 zł na miesiąc. Wolę Czechy niż zachodnią Europę. Języka nie znam żadnego. Jakby się nie powiodło, do domu na stopa wrócę.
Krzysztof Smoliński, 54-latek z Poznania, chce wyjechać do Czech z żoną i dwójką dzieci. Dziś pracuje w poznańskich Zakładach im. Cegielskiego jako odlewnik. Ma 30 lat praktyki i 1,5 tys. zł pensji. – Próbowałem szczęścia w Anglii, ale oszukał mnie pośrednik. Czechy są ostatnią nadzieją. W Polsce gdziekolwiek pójdę szukać roboty, słyszę: 'Dziadków nie potrzebujemy’. W Czechach nie płacą kroci, ale chleb pewny i życie tańsze. Niech ze trzy tysiące zarobię, wystarczy. Za to, co mam teraz, w Poznaniu nie idzie się utrzymać.
Polak zawsze trzeźwy
Od kilku tygodni w polskich urzędach pracy i ogłoszeniach w prasie roi się od ofert z Czech. Wojewódzki Urząd Pracy w Wałbrzychu szuka: ślusarzy, operatorów maszyn, tokarzy, robotników niewykwalifikowanych (za 1,1-2,2 tys. zł), WUP w Toruniu – 250 pracowników produkcji, 50 monterów, 40 elektroników, szwaczki, tkaczy, spawaczy, WUP w Łodzi – drwali, monterów płyt kartonowo-gipsowych, płytkarzy.
Franciszek Pokorny ma agencję zatrudnienia JOB Centrum CZ w Pradze. Wyszukuje obcokrajowców np. dla Skody: – Jeszcze rok temu zatrudniałem najwięcej Słowaków, was bardzo rzadko. A dziś? Przyjmuję stu Polaków miesięcznie i ciągle mało. Moi klienci są bardzo zadowoleni. Pracujecie szybko, fachowo, nie narzekacie, nie jesteście wybredni, a w pracy zawsze trzeźwi. O Słowakach tego nie mogę powiedzieć. Polak, szczególnie po czterdziestce i bez wielkich kwalifikacji, traktuje pracę jak świętość.
Najwięcej jest górników
Dokładnej liczby Polaków pracujących w Czechach nikt nie zna. Według statystyk MSZ w grudniu 2005 było ich 12 tys. Jednak boom na Polaków zaczął się w styczniu tego roku.
Czesi szukają w Polce nie tylko robotników, ale też lekarzy, farmaceutów, rehabilitantów. Polska pielęgniarka zarabia na czeskim oddziale intensywnej terapii ok. 2,8 tys. zł, fizjoterapeuta czy laborant – połowę tego, a lekarz – średnio 6,5 tys. zł. – Wypełniamy luki po Czechach, którzy wyjeżdżają do Europy Zachodniej – mówi Stanisław Kowarzyk, szef Okręgowej Izby Lekarskiej w Opolu.
Najwięcej Polaków pracuje jednak w górnictwie, np. w Kopalniach Ostrawsko-Karwińskich ponad 3 tys. Najczęściej to fachowcy, którzy w ramach restrukturyzacji górnictwa wzięli duże odprawy za dobrowolne zwolnienie się z polskich kopalń.
źródło informacji:Gazeta Wyborcza