Pielęgniarka z tytułami, ale bez doświadczenia czy pielęgniarka z wieloletnim doświadczeniem…
W miniony weekend na Facebook’u Ogólnopolskiego Portalu Pielęgniarek i Położnych opublikowaliśmy poniższy komentarz pielęgniarki:
Post wywołał spore poruszenie i w związku z tym pielęgniarki i położne pozostawiły pod nim ponad 130 komentarzy. Poniżej przytaczamy wybrane z nich, zachowując oryginalną pisownię.
– Nie rozumiem dziwnego toku myślenia moich szanownych koleżanek… wykształcenie źle, bo bez doświadczenia… a ja Wam mówię, że wykształcenie i doświadczenie idą też w parze… Osobiście mam tytuły i ponad trzydziestoletnie doświadczenie zawodowe i co to oznacza, że jestem złą pielęgniarką?
– Bo Panie z doświadczeniem po liceum miała od razu 15 lat stażu. Tutaj się nasuwa powiedzenie „nie pamięta wół jak cielęciem był”.
– Ja bym chciała, żeby pielęgniarki miały i doświadczenie (i płacony dodatek za wysługę lat) i wyksztalcenie (i wypłatę adekwatna do wyksztalcenia). Kropka. Dość głaskania po główce kobiet (często bez matury – za to z kompleksami), które umniejszają koleżankom, którym „się chciało”.
– Mowa o dużych różnicach w wynagrodzeniach była od dawna… O tym, że będzie warto inwestować w wykształcenie… Jedni wierzyli, inni nie… A jednak się sprawdziło. Pretensje każdy kto ma z tym problem powinien mieć do siebie… Zaczynające pracę taki jest teraz poziom kształcenia i mają szczęście, że z taką siatką płac zaczynają. Te, które mają za sobą staż i doświadczenie chciały to podnosiły swoje kwalifikacje i nie było to łatwe pogodzić życie rodzinne, prace i naukę. Różnice może zbyt duże się wydają, ale to nie powód żeby tak po sobie jechać. Pracę tę samą się wykonuje jak najbardziej, ale zakres obowiązków się różni i do czegoś zobowiązuje. Powinien mieć potwierdzone odzwierciedlenie w rzeczywistości… Każdy kiedyś zaczynał. Zbyt mało wyrozumiałości i tolerancji.
„Doświadczone położne robiły tylko to co musiały, nie odzywały się i wychodziły…”
– Jako młoda mama to chyba jednak wolę młodą po szkole. Zresztą po porodzie zajmowały się mną głównie młodziutkie położne i były najkochańsze na świecie. Oczywiście starsze pielęgniarki/położne też są super, ale ta teza z postu się nie potwierdza.
– U nas w szpitalu po uzgodnieniu ze związkami zawodowymi był system podnoszenia wynagrodzenia zasadniczego po 30 latach o konkretną kwotę do podstawy, gdyż dodatek stażowy kończył się na 20%. Niestety, od momentu wejścia nowej ustawy dyrekcja tego nie przyznaje.
– Leżałam w ciąży na patologii. Młode położne ogarniały wszystko, potrafiły zorganizować pracę, wyjaśniały to co było trudne do zrozumienia. Kiedy przychodziły te doświadczone to robiły tylko to co musiały, nie odzywały się i wychodziły. Na pytanie o podawany lek mówiły, że mam pytać lekarza, a przecież osoba podająca lek ma obowiązek powiadomić mnie co mi daje! Prosiłam o nazwę, a nie recytowanie ulotki. Pewniej czułam się wśród młodych położnych, nie raz konsultowały się ze sobą co zrobić, a to żadna ujma tylko świadectwo dojrzałości. W czasie porodu miałam młodą położną (dziewczyna pracowała 2 lata), tę doświadczoną widziałam 2x – przy przyjęciu i po urodzeniu łożyska, nawet się nie przedstawiła… Cieszę się, że na moim oddziale jest coraz więcej młodych, bo ich postawa jest inna, nie oceniają, nie boją się wyzwań, nie boją się pytać i prosić o pomoc.
– Każdy ma inną sytuacje życiową. Z różnych powodów nie podjął podnoszenia kwalifikacji… Wydaje mi się, że najwięcej pretensji do całokształtu mają osoby, które miały możliwość, ale lenistwo, wygodnictwo, wyśmiewanie, że nic to nie wniesie było górą… A jednak stało się inaczej. Jeżeli chodzi o kasę to się opłaciło. I z pewnością też zasób większy wiedzy i nowości dla tych ze stażem, bo przecież doświadczone pielęgniarki też się dokształcamy i nadal to robią. A młode idą po kolei systemem kształcenia i tak to się kręci. Samo życie… coś za coś….
– Bolą mnie te dziwne komentarze. Jestem pielęgniarką z ponad trzydziestoletnim stażem. Posiadam wszystkie możliwe tytuły, magister i specjalizacja od wielu lat. Każdy kto ma maturę mógł robić pomostówki, studia magisterskie i specjalizację. Mamy obowiązek kształcenia itd. Trzeba oczywiście ponieść niemałe koszty finansowe, a zwłaszcza czasowe. Dyrektor szpitala i tak zawsze może tych kwalifikacji nie uznać bo jego zdaniem nie są wymagane na danym stanowisku. Za lata pracy jest wysługa lat i nikt o tym nie wspomina. Po co ten ferment. U lekarza nikt nie komentuje czy specjalizacja jest czy nie jest wymagana tylko się płaci.
– Zdziwią się Panie, bo gdy byłam ze swoim dzieckiem w szpitalu właśnie młodszy personel był super. Pełen profesjonalizm. Starszych bałam się zapytać co moje dziecko dostaje, bo odpowiedzi były w stylu “nie ja zlecałam”, “lekarza pytać”, “a po co to Pani wiedzieć”, albo czy jestem lekarzem. Młody personel mówi co podaje! Brawo! Ja też zawsze udzielam tej odpowiedzi, bo mam kwalifikacje. A jak ja byłam po operacji to cudownie było mieć pielęgniarki w moim wieku. Starsza mnie do łez doprowadziła, krzycząc na mnie. Jakieś pytania?
źródło: facebook.com/PortalPielegniarekiPoloznych