Z jakimi oczekiwaniami muszą sobie radzić pielęgniarki?
Redaktor Joanna Matuszewska: Dzień dobry, to jest audycja medyczna w Radiu Gdańsk, a w niej dwie niezwykłe kobiety, laureatki tegorocznej nagrody prezydenta miasta Gdańsk dla pracowników ochrony zdrowia: Anna Lignowska, z-ca Dyrektora Naczelnego ds. Pielęgniarstwa, Naczelna Pielęgniarka Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego i dr n. o zdr. Beata Papiernik, kierownik Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego UCK pielęgniarka i specjalistka z zakresu neuropsychologii.
Gratuluje tego sukcesu, bo to jest nagroda przyznawana za wybitne osiągnięcia i szczególny charakter pracy na rzecz pacjenta. To takie miłe, prawda, kiedy dostrzega się pracę pielęgniarek?
Anna Lignowska: Szalenie Miłe. To jest wyjątkowe, ponadczasowe, takich przeżyć związanych z otrzymaniem takiego wyróżnienia życzyłabym wszystkim pielęgniarkom w całym kraju. Docenienie, zauważenie przede wszystkim wysiłków, które robimy na co dzień, bo oczywiście ja jestem osobą, która zarządza pielęgniarkami, ale jeszcze do niedawna pracowałam na odcinku pracy. Całe 20 lat mojej pracy to jest praca z pacjentami kardiologicznymi, gdzie poświęciłam im swoje najlepsze lata, swoje doświadczenia i swoje umiejętności. Teraz faktycznie zajęłam się zarządzaniem i sam fakt, że osoba zarządzająca również została dostrzeżona jest nie tyle miły, jest po prostu wyjątkowy. To znaczy, że widać naszą pracę, że jesteśmy potrzebni.
Pielęgniarce łatwiej pracować z pacjentem czy zarządzać?
JM: A która praca jest trudniejsza? Bo pani, Pani Beato, również pracowała na odcinku przez wiele lat, była pielęgniarką, teraz jest kierownikiem zakładu opiekuńczo-leczniczego, czyli takiego miejsca trudnego w pracy dla pielęgniarek, bo ta praca jest ciężka i fizycznie i psychicznie. To gdzie było pani przyjemniej pracować?
Beata Papiernik: Pielęgniarstwo jest we mnie na pewno. Jestem pielęgniarką, teraz kierownikiem, również psychologiem. Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Tak naprawdę każda z tych prac wniosła i w rozwój zawodowy i w mój życiowy coś innego. Wcześniej pracowałam na oddziale pediatrycznym z dziećmi, z dziećmi onkologicznymi chorymi na nowotwory, teraz pracuję z osobami starszymi, zarówno w Zollu jak i w hospicjum. To jest bardzo trudno naprawdę określić, która z tych prac była czy przyjemniejsza, czy lepsza, dająca większą satysfakcję.
Wymagania społeczeństwa wobec pielęgniarek
JM: Społeczeństwo ma generalnie bardzo wysokie wymagania wobec pielęgniarek. Jak się zapyta przeciętnego człowieka, czego oczekujesz, no to oczekuję od pielęgniarki empatii, tego że ona będzie zainteresowana indywidualnie tym pacjentem, że będzie niosła pomoc, będzie życzliwa, grzeczna, uprzejma, pomocna, no i fachowa przede wszystkim, że wkłucie nie będzie bolało na przykład, czyli cała masa różnych wymagań, tymczasem trzeba mieć też nerwy na wodzy, prawda? Bo pacjenci są różni, potrafią dać w kość…
AL: Zdecydowanie tak, wiecie państwo jesteśmy ludźmi, każdy z nas ma inny poziom zdenerwowania w momencie kiedy się dowiadujemy o różnych sytuacjach naszych zdrowotnych. Oczekuje się, tak jak pani redaktor zauważyła, właśnie tylko jakiej kolejności, czy ta fachowość ma być najpierw, czy ta empatia. Myślę, że wszystko naraz, z tego względu, że do zawodu nie idą przypadkowe osoby, mam taką nadzieję. W etapie kształcenia dowiadują się o tym, chodzę na praktyki, spotykają się z osobami potrzebującymi pomocy i sami kształtują swój wizerunek, swojej osoby w oczach pacjenta. Wchodząc na oddział, będąc skupioną i smutną pacjent od razu zauważy, że pielęgniarce się coś wydarzyło dzisiaj przykrego albo zapytają, dlaczego dzisiaj ma pani gorszy nastrój. Przecież my jesteśmy kobietami, matkami, mamy rodzinę, mamy swoje codzienne problemy, które nas atakują po wyjściu z pracy i są z nami każdego dnia. My nie wisimy na telefonach w pracy, ale jak trzeba to musimy też oddzwonić i też odebrać nagle dziecko z przedszkola, które na przykład ma przejść na kwarantannę i też mamy ten problem organizacyjny. Nie jest łatwo, ale tak trzeba robić, że w momencie wejścia na oddział, ja starałam się zawsze tak robić, czy mi się udawało – to niech ocenią pacjenci, którymi ja się kiedyś opiekowałam, żeby zostawiać problemy na zewnątrz. Mówi się o tym szeroko, nie zawsze jest to możliwe do zrobienia, ale tylko to pozwoli na to, żeby mieć otwartą głowę na to co się będzie działo na oddziale. A na oddziale tak naprawdę mamy od narodzin i od wielkiej radości do ogromnego smutku i cierpienia, które przynosi dzień codzienny. Wychodzą pacjenci do domu, szczęśliwi, ale na oddziałach zostają ci, którzy jeszcze muszą trochę dojść do siebie. A my, rodzinom które oczekują od nas dobrych informacji, nie złych, tylko dobrych, my jesteśmy od przekazywania i jednych, i drugich. Musimy naprawdę nauczyć się tego. To jest potężne obciążenie psychiczne. Nie będę opowiadała jak to jest na korytarzu, gdzie mamy na tym korytarzu całe życie tak naprawdę. Na oddziale pielęgniarki chodzą, przygotowują pacjentów do badań, odbywają się obchody. Tam dużo informacji jakby na tym na tym oddziale jest. Pacjenci tego wszystkiego słuchają, czy muszą?
A czego od zawodu wymagają młode pielęgniarki?
JM: A zawód to jest deficytowy dzisiaj? To znaczy pani dyrektor, czy pani ma w tej chwili na przykład wakaty u siebie w szpitalu i przyjmie pani każdą liczbę pielęgniarek?
AL: tak, oczywiście. Powiem szczerze, że w tej chwili spokojnie mogłabym przyjąć około 50 pielęgniarek jednego dnia.
JM: Kiedy zatrudniacie teraz te młody kobiety, które kończą obecnie studia to ich oczekiwania wobec tego zawodu, wobec tego jak to będzie wyglądało w praktyce są inne niż przed laty, czy właściwie to się niewiele różni?
AL: To jest bardzo trudne pytanie, ponieważ jeżeli nie mamy czasu dla młodego pracownika, żeby się tego dowiedzieć, to nigdy tego nie będziemy wiedzieć jakie jest oczekiwanie. Jeżeli poświęcimy temu pracownikowi chociaż pół godziny a czasami nawet godzinę, przynajmniej ja tak to robię, to mogę z nim omówić w zasadzie każdy aspekt jego potrzeb. To nie znaczy, że ja wszystkie te potrzeby spełnię, ale na pewno będę wiedziała, tak z perspektywy nawet socjologicznej, jak to właśnie się w tej chwili układa.
Obecni kandydaci bardziej świadomi wyboru pielęgniarstwa?
JM: Właśnie, my jako słuchacze, pacjenci, słyszymy często w mediach, zwłaszcza przy jakichś protestach płacowych, że to jest nisko płatna praca i że jest mało pielęgniarek, że w tej chwili można powiedzieć, że 3/4 jest w wieku już około emerytalnym, że za 5-7 lat będzie brakowało, że ponad 50 000 odejdzie z zawodu w Polsce.
AL: Tak, to wszystko co Naczelna Izba Pielęgniarek i Położnych publikuje, to wszystko jest prawda. Ja jestem z czasów, i myślę że tutaj Beata, ten sam rocznik, z czasów, kiedy była ogromna ilość szkół medycznych, które kształciły pielęgniarki i faktycznie tych osób było bardzo dużo. My kształciłyśmy się nie dlatego, że takie miałyśmy widzimisię, tylko dlatego, że gdzieś tam był ten zew mówiący o tym, że mamy empatię i chcemy do zawodu przyjść, albo obserwowaliśmy swoich rodziców, którzy pracowali w zawodach medycznych, albo zupełnie wymyślałyśmy sobie, że faktycznie powinnyśmy, bo lubimy pomagać ludziom. W tej chwili jest inny system kształcenia, zdecydowanie lepszy. Dlaczego? Dla mnie w drugiej klasie liceum, jak poszłam na praktykę i spotkałam się ze śmiercią człowieka, był to dla mnie olbrzymi wstrząs i np. moja szkoła, ja chodziłam do liceum Medycznego w Gdyni im. Bohaterek Pielęgniarek II Wojny Światowej, jedna klasa zniknęła z powierzchni ziemi w drugiej klasie. Zrezygnowały dziewczyny z nauki, bo już jakby wtedy się dowiedziały. Myślę, że świadomość tych osób, które idą na studia licencjackie jest dużo większa i ich dojrzałość emocjonalna jest też dużo większa i jeżeli się decydują na studia pielęgniarskie, czyli na na to żeby pomagać ludziom, to jak to się mówi – na dobre i na złe, i na śmierć, i na radość, i na podziękowania, i na smutek.
źródło: m.radiogdansk.pl. inf. wł. pielegniarki.info.pl